Robert Biedroń zapowiedział, że w najbliższym czasie uda się na Białoruś. Jego wyjazd wiąże się z gwałtownymi protestami trwającymi w tym kraju od niedzielnych wyborów prezydenckich. Do planów europosła krytycznie odniosła się była ambasador w Moskwie, Katarzyna Pełczyńska.
Biedroń jako przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego ds. relacji z Białorusią zapowiedział, że zamierza udać się do tego państwa. Na miejscu ma odbyć m.in. spotkanie z zatrzymanymi przez białoruskie władze obywatelami UE i przedstawicielami białoruskiego rządu. Wraz z nim na miejsce ma się udać Petras Austrevicius z Litwy, sprawozdawca PE ds. Białorusi.
„Będziemy mieli szereg spotkań. Ta wizyta ma na celu zorientować się w sytuacji, która – jak wiemy z doniesień medialnych – jest trudna. Niestety ze strony białoruskiej mamy ograniczenie, jeśli chodzi o przekazywanie informacji” – tłumaczy Biedroń.
Czytaj także: Białoruska noblistka ostrzega przed wojną domową
Plany europosła dosadnie skrytykowała Katarzyna Pełczyńska, była ambasador w Moskwie, a obecnie związana z ruchem Szymona Hołowni. „Powiem szczerze to jest kuriozalne. Pan dopiero jedzie rozpoznać co się tam dzieje?! I zamierza dowiedzieć się tego od urzędników AŁ? Totalny terror nazywa Pan „trudną sytuacją”?! Jako przewodniczący delegacji PE ds. relacji z Białorusią powinien Pan od 4 dni przekonywać PE do sankcji” – napisała na Twitterze.
Źr. dorzeczy.pl; twitter