Śmierć Marcina Felka wstrząsnęła fanami disco polo w Polsce. Z relacji świadków wynika, że wokalista zespołu NoLime zginął, usiłując uratować tonących znajomych. Aktualnie sprawę wypadku w miejscowości Rudnik Pierwszy (woj. lubelskie) badają prokuratorzy z Kraśnika.
-Na środę zaplanowano sekcję zwłok. Liczymy, że biegłemu uda się ustalić dokładną przyczynę śmierci – powiedziała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka w rozmowie z Wirtualną Polską. – Jeśli jednak uzna, że potrzebuje więcej czasu, na jego wnioski będziemy musieli poczekać – dodała.
Przedstawicielka prokuratury informuje, że śledczy nadal przesłuchują uczestników wieczoru kawalerskiego. Właśnie dlatego nie udziela szczegółowych informacji.
Tragedia podczas wieczoru kawalerskiego
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w sobotę, przed północą. Wokalista NoLime wziął udział w wieczorze kawalerskim, który zorganizowano w miejscowości Rudnik Pierwszy. W pewnym momencie dwóch uczestników postanowiło skorzystać z miejscowego stawu.
Ich łódka przewróciła się. Piosenkarz natychmiast rzucił się na ratunek mężczyznom. Niestety, podczas akcji zniknął pod powierzchnią wody. Jego ciało wydobyli dopiero przybyli na miejsce strażacy.
Śmierć Marcina Felka wstrząsnęła bliskimi
Fani zespołu nadal nie mogą się pogodzić ze stratą. Wokalistę wspominają także najbliżsi i współpracownicy. – Był bardzo przyjacielski, pomocny, zawsze na planie było dużo śmiechu, dużo zabawy – mówi w rozmowie z Polsat News Przemysław Niewęgłowski, autor teledysków zespołu NoLime.
Całkowicie się załamałem, nie mogłem nawet oddechu złapać, tak byłem przerażony – relacjonuje mężczyzna.
Źródło: wp.pl, polsatnews.pl