Dzisiaj w południe miał miejsce potężny wybuch w Białymstoku, w którym zginęły cztery osoby. Radio RMF FM podało najnowsze szokujące ustalenia dotyczące sprawy. Okazuje się, że ofiary prawdopodobnie już wcześniej nie żyły. Policjanci podejrzewają, że doszło tam do rozszerzonego samobójstwa.
Tuż po godzinie 12:00 w Białymstoku miał miejsce potężny wybuch w trzykondygnacyjnym budynku. Ratownicy odnaleźli wewnątrz zwłoki 10-letniej dziewczynki, jej rodziców i babci. Policjanci podejrzewali, że do eksplozji doszło na skutek zapłonu gazu. Na miejscu natrafili na odkręcony zawór z gazem.
Tymczasem najnowsze ustalenia, do jakich dotarło radio RMF FM mogą szokować. Okazuje się, że najprawdopodobniej doszło do zbrodni.
Wybuch gazu miał zatuszować zbrodnię?
„Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z rozszerzonym samobójstwem. Również policjanci odnaleźli rany, które świadczą o tym, że te osoby broniły się, a mężczyzna, który zginął w wyniku tragicznej sytuacji, na szyi miał zaczepioną pętlę wisielczą” – informuje rzecznik białostockiej policji, Tomasz Krupa.
Policjant potwierdził także wcześniejsze doniesienia mediów o tym, że rodzina miała założoną tzw. niebieską kartę.
Wiadomo także, że małżeństwo miało jeszcze jedną córkę. 22-latka byłą poza domem i obecnie przebywa pod opieką psychologa.
Czytaj także: Koszmarny wypadek w Łódzkiem. Nie żyją dwie osoby. Dziecko w szpitalu
Źr. rmf24.pl; wmeritum.pl