Beata Szydło w programie „Tłit” Wirtualnej Polski pytana była między innymi o swojego syna Tymoteusza. Była premier nie chciała się wypowiadać na jego temat, jednak przyznała, że bardzo bolesny był hejt, który spadł na jej rodzinę.
W 2017 roku Tymoteusz Szydło przyjął święcenia kapłańskie. Od września 2019 roku miał rozpocząć posługę w parafii pw. św. Maksymiliana Męczennika w Oświęcimiu. Jednak w grudniu poinformował o rezygnacji ze stanu duchownego. „Obecnie moja reputacja jako księdza jest zdruzgotana przez plotki i domysły. Z bólem stwierdzam też, że nie udało mi się pokonać kryzysu wiary i powołania” – napisał w oświadczeniu.
W programie Wirtualnej Polski „Tłit” Beata Szydło przyznała, że bardzo bolesny był hejt, który spadł na jej rodzinę. „W moim przypadku to też była inna sytuacja, ponieważ nikt z mojej rodziny nie zajmował państwowych czy publicznych funkcji, nie był zatrudniony w spółkach Skarbu Państwa. Hejt na moją rodzinę był bardzo bolesny” – powiedziała.
Była premier nie ukrywała, że zawsze robiła wszystko, by jej rodzina miała możliwość prowadzenia normalnego życia. „Każda sytuacja jest inna, politycy sami podejmują takie decyzje. Ja jestem zdania, i tak staram się chronić swoją rodzinę, że, jako że nie jest ona zaangażowana publicznie, staram się i dbam o to, aby jednak mieli prawo do prywatności i normalnego życia” – mówiła.
Beata Szydło nie chciała komentować obecnej sytuacji jej syna. „Mój syn jest osobą prywatną, to jest jego prywatne życie i absolutnie nie będę się na jego temat wypowiadać. Sprzeciwiam się zawsze, jeśli media się interesują jego życiem czy kogokolwiek z mojej rodziny, ponieważ to nie są osoby publiczne” – powiedziała.
Czytaj także: Rząd mniejszościowy czy przyspieszone wybory? Rzecznik: „Każdy wariant jest możliwy”
Źr.: WP