Były prezydent Lech Wałęsa popadł w finansowe tarapaty. Koronawirus poważnie ograniczył możliwości zarobkowe, a Wałęsa przyznaje wprost, że nie odkładał pieniędzy na czarną godzinę. – Liczyłem, że tak jak było, będzie zawsze, więc rozdawałem, a nie gromadziłem. Dzisiaj już nie mam co rozdawać – powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Pandemia koronawirusa daje się we znaki Lechowi Wałęsie. Były prezydent, który od lat zarabiał pieniądze za granicą, teraz żyje w ciągłej niepewności. Tymczasem środki finansowe topnieją coraz bardziej.
– Jestem bankrutem. Liczyłem, że tak jak było, będzie zawsze, więc rozdawałem, a nie gromadziłem. Dzisiaj już nie mam co rozdawać – przyznał w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Były prezydent podkreśla, że domowy budżet zasilał pieniędzmi z zagranicznych wykładów, jednak w dobie pandemii taka działalność jest praktycznie niemożliwa. Kluczowym powodem jest stan zdrowia byłego prezydenta. Lech Wałęsa jest bowiem, ze względu na wiek, w grupie podwyższonego ryzyka.
– Chyba nie dożyję czasów, kiedy znowu będę mógł wsiąść do samolotu i polecieć na drugi koniec świata spotykać się z ludźmi – powiedział ze smutkiem.
W trakcie rozmowy poruszony został także główny temat ostatnich tygodni, czyli protesty ws. aborcji. Wałęsa przyznaje, że popiera Strajk Kobiet, jednak z drugiej strony zwraca uwagę na wyzwania, które stoją przed ruchem.
– Dużo mogą, tylko że muszą się zabrać do roboty, ponieważ tak się nie zwycięża. Mogą sobie pokrzyczeć i pochodzić, ale to żadne zwycięstwo – przyznał.
Źródło: „Rzeczpospolita”/ rp.pl