Prawdziwe zaskoczenie przeżyła kobieta, która postanowiła skorzystać z toalety jednej z restauracji w Gdańsku. Nie była klientką lokalu, a za wejście zażądano od niej zapłaty w wysokości 10 złotych. O sprawie informuje portal trojmiasto.pl.
Osoby spacerujące po centrach miast wiedzą, że znalezienie publicznej toalety czasami graniczy z cudem. Prawdopodobnie ten problem miała kobieta przechadzającą się po centrum Gdańska. Gdy potrzebowała skorzystać z toalety, weszła do jednego z barów. Na miejscu okazało się, że za ladą nie ma nikogo, więc od razu udała się do WC.
Gdy wyszła, za ladą stali już dwaj mężczyźni. Kobieta relacjonuje, że mieli nie przyjmować tłumaczeń i zachowywać się niegrzecznie wobec niej. Twierdziła wręcz, że jeden z nich miał nazwać ją analfabetką, miało również dojść do rękoczynów. Zażądano również od kobiety opłaty w wysokości 10 złotych.
Manager restauracji potwierdził, że doszło do sytuacji i wyznaczył taką cenę za skorzystanie z toalety dla osób, które nie są klientami lokalu. Zaprzeczył jednocześnie, jakoby doszło do rękoczynów, stwierdził też, że nie nazwał kobiety analfabetką, ale zapytał, czy potrafi czytać, ponieważ na drzwiach toalety znajdują się informacje, iż są one przeznaczone wyłącznie dla klientów. „Płyny do dezynfekcji, papier toaletowy, woda czy czyszczenie toalety – to wszystko kosztuje, dlatego nie uważam, że cena 10 zł jest wygórowana” – stwierdził.
Żr.: Trojmiasto.pl