Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki wydaje się już przesądzony. Niespodziewanie, to co miało być ratunkiem dla Platformy Obywatelskiej, spowodowało konflikt wewnątrz partii. Poszło o stanowisko Borysa Budki. – Nikt nie chce oddać mu miejsca w zarządzie – mówi rozmówca „Wprost”.
Z doniesień medialnych wynika, że już 3 lipca, na posiedzeniu Rady Krajowej PO pojawi się Donald Tusk. Najprawdopodobniej tego samego dnia ogłosi powrót do krajowej polityki i obejmie stery w największej partii opozycyjnej w Polsce.
Jeśli ustalenia się potwierdzą, ze swoim stanowiskiem będzie musiał się rozstać Borys Budka. Obecny przewodniczący PO jest obwiniany przez część środowiska za gwałtowną utratę poparcia partii. Wiadomo, że Budka spotkał się już z Tuskiem i prawdopodobnie uzgodnił już szczegóły zmiany.
Choć wydawało się, że to rozwiązanie w pełni satysfakcjonuje środowisko PO, rzeczywistość okazała się inna. Problemem może się okazać przyszłe stanowisko dla Borysa Budki. – W ramach dealu Ewa Kopacz ma odejść ze stanowiska na rzecz Donalda Tuska. Wiceprzewodniczącym ma też zostać Borys Budka. Tyle że nikt nie chce oddać mu miejsca w zarządzie – mówi informator w rozmowie z „Wprost”.
– Kierownictwo PO wskazuje na Arłukowicza, ale on ani myśli rezygnować i proponuje Siemoniaka – ujawnia.
O konsekwencje powrotu Donalda Tuska dla PO zostali zapytani respondenci w sondażu IBRiS dla Polsatu. 33,5 proc. uważa, że największa partia opozycyjna „raczej zyska”, 27,1 proc. przewiduje „stratę”. 12,8 proc. ankietowanych uważa, że powrót byłego premiera przyniesie „zdecydowaną stratę”, zaś 6,5 proc. spodziewa się „zdecydowanego zysku”.