Bliscy ofiar tragedii w Borowcach zabrali głos po zdarzeniach, do których doszło w nocy z piątku na sobotę. Zamordowani zostali rodzice oraz ich 17-letni syn. Podejrzany w sprawie jest 52-letni Jacek Jaworek, który jest obecnie poszukiwany przez policję.
Do tragedii doszło w nocy z piątku na sobotę. W swoim domu zginęli kobieta i mężczyzna w wieku 44 lat, a także ich 17-letni syn. Osoby poniosły śmierć w wyniku ran postrzałowych, a podejrzany o zabójstwo jest 52-letni Jacek Jaworek, który uciekł z miejsca zdarzenia. Policja apeluje o pomoc w poszukiwaniach, mieszkańcy trzech województw otrzymali rownież alert RCB.
Jak się okazuje, w mieszkaniu był jeszcze 13-letni syn. Polsat News informuje, że gdy usłyszał kłótnię, schował się za kanapą. Uciekł do swoich bliskich dopiero gdy przestały padać strzały.
Chłopiec chronił się u rodziny, do której dotarł „Fakt”. Jego kuzyn przyznaje, że 13-latek w nocy nie mógł spać, obawiając się, że morderca może wrócić. „Widział krew, słyszał jakieś charczenie” – relacjonował.
Z kolei przyjaciółka zamordowanej kobiety wyznała w rozmowie z „Super Expressem”, że małżeństwo wcześniej miało być zastraszane przez Jacka Jaworka. „SE” donosi, że poszukiwany miał zmagać się z problemami finansowymi, niedawno rozwiódł się z żoną. „Wiem, że Justyna, Janusz i ich dzieci byli przez niego zastraszani i po prostu się go bali. Justyna niezostawiana nawet chłopców sam na sam z Jackiem, bo nie miała do niego zaufania” – powiedziała.
Czytaj także: Alert w trzech województwach Polski: Niebezpieczny przestępca na wolności
Żr.: Fakt, Super Express, Polsat News