Legia Warszawa w pierwszym meczu drugiej fazy eliminacji Ligi Mistrzów rzutem na taśmę pokonała Florę Tallin 2:1. Jednak gra piłkarzy stołecznego klubu pozostawiała sporo do życzenia. Najwyraźniej wiele zastrzeżeń miał również bramkarz Artur Boruc, bo postanowił podzielić się nimi w mediach społecznościowych. Padły brutalnie szczere słowa.
Choć Legia wygrała 2:1 ze zdecydowanie niżej notowanym rywalem z Estonii, to jednak pozostał niesmak. Piłkarze nie zaprezentowali poziomu, jakiego oczekiwaliby kibice. Przed meczem można było liczyć na pewne zwycięstwo, które przybliży zespół z Warszawy do awansu i oszczędzi nerwów. Po szybkiej bramce Bartosza Kapustki, rywale zdołali wyrównać i momentami nawet przeważać. Dopiero w ostatnich minutach Rafael Lopes zdołał zapewnić Legii zwycięstwo.
Jak się okazuje niesmak towarzyszył nie tylko kibicom stołecznego klubu. Tego było już chyba za dużo nawet dla doświadczonego bramkarza Legii. Artur Boruc postanowił w środku nocy w mediach społecznościowych opublikować nagranie, w którym nie gryzł się w język.
Boruc nie gryzie się w język
„Szybka puenta na dobranoc albo dzień dobry” – zaczął bramkarz. „Z takim zaangażowaniem i ambicją nie pasujemy do Europy. Chciałbym bardzo tam być, ale musiałoby być dużo lepiej. Wszędzie. Tak po prostu czuję” – podsumował Boruc.
Bramkarz dodał jeszcze nieco bardziej optymistyczny komentarz do filmiku. „Mam nadzieję, że serce i zaangażowanie wróci. Spokojnej nocy” – napisał Boruc.
Trener Legii Czesław Michniewicz mówił po meczu, że plany pokrzyżowała kontuzja Kapustki. „Szybko zdobyliśmy bramkę, ale gdy zaczęła się radość, zaczęły się też problemy. Okazało się, że Bartek Kapustka musiał zejść z boiska, musieliśmy z naszego optymalnego ustawienia – z dwójką napastników i dwójką ofensywnych pomocników – nieco się przestawić” – mówił.
Źr. instagram; sportowefakty.wp.pl; wmeritum.pl