Dziennikarka „Faktu” Agnieszka Kaszuba została zatrzymana przez policję w pobliżu granicy polsko-białoruskiej. Do interwencji doszło na miejscu nie objętym stanem wyjątkowym. Kobieta jechała za autobusem przewożącym migrantów.
Jak opisuje „Fakt”, grupa migrantów została zatrzymana, a następnie przetrzymywano ich w budynku straży w Michałowie. Na miejscu była dziennikarka Agnieszka Kaszuba, która relacjonowała, że z grupy otoczonej przez funkcjonariuszy miały dobywać się „krzyki i płacz”. Migranci zostali w końcu odebrani przez autokar około godziny 18:00 i skierowani w stronę Białegostoku, gdzie znajduje się przejście graniczne.
Za autokarem wyruszył samochód, w którym znajdowała się dziennikarka „Faktu”. Drugim samochodem jechali przedstawiciele Fundacji Granica. Wkrótce auto zostało zatrzymane przez radiowóz jadący na sygnale. Dziennikarka została poinformowana o „możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na jechaniu za pojazdami Straży Granicznej”.
„Fakt” podaje, że czynności wobec dziennikarki trwały kilkadziesiąt minut. Otrzymała również mandat za brak trójkątna ostrzegawczego w pojeździe. Co istotne, została zatrzymana około 12 kilometrów od strefy obowiązywania stanu wyjątkowego. „Policjanci najpierw powiedzieli, że złamałam przepisy ruchu drogowego. Kiedy zapytałam jakie, powiedzieli, że dostali zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa utrudniania działania Straży Granicznej. Wzięli ode mnie dokumenty. Po 15 minutach spytali, czy mam gaśnicę i trójkąt. Potem zaczęli szukać mojego samochodu w bazie. Trwało to prawie godzinę. W tym czasie konwój był już daleko” – relacjonuje reporterka.
Czytaj także: Szef MSWiA o prowokacjach na granicy. Celem jest spowodowanie strzału?
Żr.: Fakt