Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zareagował na słowa Aleksandra Łukaszenki dotyczące wstrzymania dostaw gazu na teren Unii Europejskiej. Stwierdził, że białoruski przywódca „nie dyskutował ani nie koordynował” z Rosją swoich słów.
Rosja zareagowała na słowa Aleksandra Łukaszenki. Białoruski prezydent w czwartek zagroził, że w przypadku sankcji wymierzonych w jego kraj, możliwe jest wstrzymanie dostaw gazu na teren Unii Europejskiej. „A jeśli my zamkniemy tranzyt gazu przez Białoruś?” – pytał. „Przez Ukrainę nie pójdzie: tam rosyjska granica jest zamknięta. Przez kraje bałtyckie też nie ma tras. Jeśli my zamkniemy dla Polaków, dla Niemców, to co wówczas będzie?” – dodał.
„My ogrzewamy Europę, a oni nam jeszcze grożą, że zamkną granicę. A jeśli my odetniemy gaz? Dlatego kierownictwu Polski, Litwinom i innym szaleńcom poradziłbym, by najpierw myśleli, zanim coś powiedzą” – stwierdził Łukaszenka.
Czyżby jednak białoruski przywódca się przeliczył? Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że groźby dotyczące zablokowania dostaw gazu z Rosji są bezpodstawne. „Łukaszenka nie dyskutował ani nie koordynował z Kremlem swojego oświadczenia w sprawie wstrzymania tranzytu gazu do Europy” – powiedział.
Czytaj także: Tak reżim Łukaszenki traktuje migrantów. Pokazano nagrania [WIDEO]
Źr.: WP