Krzysztof Skiba zamieścił na Facebooku wpis nt. zmarłego Kamila Durczoku. Tak szczerego, nacechowanego emocjami komentarza mało kto się spodziewał.
Już we wstępie swojego wpisu Skiba podkreśla, że „napisze prawdę”. Jak twierdzi „Kamilowi nic już nie zaszkodzi”. „Napisze prawdę, bo Kamilowi nic już nie zaszkodzi. Dzwonił do mnie by przyjść i się napić. Dzwonili jego kumple z tekstem, że „Kamil zaprasza”. Dzwonili też moi bliscy kumple ze Śląska, że jest impreza z Kamilem” – stwierdził muzyk.
Skiba przyznaje, że z takich zaproszeń wykręcał się, jak mógł. Wiedział bowiem czym to „pachnie” i jak się skończy. „Tak zwana „męska wódeczka”. Brzmi kusząco, ale kończy się zwykle smutno i beznadziejnie” – tłumaczy.
Muzyk twierdzi, że zwykle dezerterował z tego typu imprez. Dodaje również, że może gdyby zdecydował się przyjść na tego typu spotkanie, udałoby mu się wyrwać Durczoka ze szponów jego nałogu. „Ale ja byłem zawsze dezerterem z imprezy. Zasłaniałem się pracą. I teraz ta myśl, że może gdybym przyszedł, to udałoby mi się odciągnąć go od tych pokus. Zatrzymać toczenie się z równi pochyłej. Kamil spadł z samego topu. Był gwiazdą mediów, cenionym i nagradzanym dziennikarzem, a kilka lat później tak nabroił, że znalazł się praktycznie na dnie. Jakie to ludzkie i jakie to smutne” – napisał.
Skiba żegna Durczoka mocnym wpisem
Skiba przyznaje, że Durczok walczył ze swoimi słabościami do samego końca. „Kamil walczył do końca. Mimo nałogu, który go zjadał i życia, które mu się kompletnie posypało, nie poddawał się. Założył portal informacyjny, angażował się w akcje społeczne, był czynnym publicystą, komentował celnie scenę polityczną. Wytoczył procesy gazetom, które pisały o nim bzdury. Mimo zdarzającego się hejtu i ataków, pokazywał swą jasną stronę mocy” – twierdzi.
„Pogubiony człowiek, świetny dziennikarz, ulubiony cel ataku dla wielu, którzy nie mieli takiego talentu jak on. Jak to łatwo w Polsce doładować sobie akumulatory, gdy się widzi upadek bliźniego. A mało kto, był tak wysoko i tak nisko upadł. Choć upadł nie do końca, bo walczył. I za tę Twoją walkę z demonami życia, wypiję dziś Kamil wódeczkę. Tak jak lubiłeś. Całą szklankę na raz” – zakończył Krzysztof Skiba. Cały wpis dostępny niżej.