Niemiecki skoczek Markus Eisenbichler po konkursie w Garmisch-Partenkirchen wywołał niemały skandal. W rozmowie z portalem Sport.pl przyznał, że czymś normalnym jest faworyzowanie gospodarzy przez sędziów. Podał tu przykład polskich zawodników.
Zwycięstwem Ryoyu Kobayashiego zakończył się noworoczny konkurs skoków narciarskich w Garmisch-Partenkirchen. Japończyk, który jest liderem klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni, wygrał o zaledwie 0,2 punktu z Markusem Eisenbichlerem. Skok niemieckiego zawodnika wywołał niemałe kontrowersje. Wszystko przez ocenę niemieckiego sędziego Erika Stahlhuta, który rodakowi przyznał notę 18,5, mimo iż Eisenbichler ledwo ustał swój skok.
To jednak nie koniec kontrowersji. Po zawodach Markus Eisenbichler nie ukrywał, iż nie dziwi się takiemu zachowaniu sędziego. Powołał się tu na przykład Polaków. „Gdy polscy skoczkowie są w Zakopanem, czy w Wiśle, też dostają od polskiego sędziego wysokie noty. To normalne. W przypadku „zwykłych” konkursów niemieccy sędziowie wcale nie przyznają nam aż tak świetnych ocen. W Niemczech wygląda to trochę inaczej” – powiedział w rozmowie z portalem Sport.pl.
Zawodnik podziękował również sędziemu za przyznaną ocenę. „Sędziowie nie mają łatwej roboty, lecimy bardzo szybko i skoki nie są łatwe do oceny. Pozostali sędziowie przyznali mi 17 czy 17,5 punktu. To adekwatne oceny, bo wiem, że lądowanie nie było perfekcyjne. 18,5 to trochę wysoko, ale czasem potrzeba nam trochę szczęścia. Dziękuję temu sędziemu” – dodał.
Czytaj także: Kulesza wskazał, kiedy poznamy nowego selekcjonera
Żr.: Sport.pl