Jakub Rzeźniczak i jego była partnerka mierzą się z rakiem wątroby ich synka Oliwiera. Magdalena Stępień założyła zbiórkę na leczenie chłopca, co spotkało się początkowo z dużym wsparciem. Niestety później zaczęły pojawiać się hejterskie komentarze. Była partnerka Rzeźniczaka wydała oświadczenie w tej sprawie.
Synek piłkarza Oliwier ma raka wątroby. Jego matka, była partnerka Rzeźniczaka założyła internetową zbiórkę na leczenie chłopca. Magdalena Stępień wyjaśniła, że Rzeźniczak nie odpowiadał na prośbę o pieniądze przez 24 godziny, a w tej sytuacji czas odgrywał kluczową rolę.
Zbiórka zakończyła się sukcesem, jednak gdy Michał Bodzioch, znany szerzej jako „Dziki Trener” nagrał film krytykujący zawodnika i jego byłą partnerkę, wypłata pieniędzy została zablokowana. Teraz rodzice muszą uwiarygodnić zbiórkę i chorobę swojego dziecka. Zaczął pojawiać się także hejt.
Była partnerka Rzeźniczaka postanowiła opublikować oświadczenie. „Nie, nie posiadam apartamentu, ani nie dostaję 7 tys. zł od Kuby miesięcznie. Nie, nie mam samochodu. Nigdy w moim życiu nie było za wiele pieniędzy. (…) Mieszkam z Oliwierem u mamy w jednym pokoju. Przed pandemią miała stałą pracę, którą straciłam właśnie przez lockdown” – pisze na Instagramie.
Była partnerka Rzeźniczaka odpowiada na hejt
„Po rozstaniu z ojcem mojego syna uciekłam w podróże. Nie mogłam sobie poradzić z tym wszystkim, co mnie spotkało. Przechodziłam bardzo ciężki okres swojego życia. Podróże i „ucieczka” z Polski pozwalały mi chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości i w pełni cieszyć się macierzyństwem” – pisze dalej była partnerka Rzeźniczaka.
„Nigdy nie spodziewałam się, że będę zmuszona zakładać zbiórkę, by ratować życie naszego syna. Oszczędności, które mam, są kroplą w morzu kwoty, która jest potrzebna chociażby na sam przelot. Jedyny mój dochód na chwilę obecną to alimenty, które również nie są takie wysokie, jak spekulują co poniektórzy” – czytamy.
Czytaj także: Rzeźniczak: „Dziecko mi umiera, a ja muszę zajmować się takimi rzeczami”
Była partnerka Rzeźniczaka odniosła się też do fali hejtu, jaka na nią spadła. „Czym ja sobie na to zasłużyłam? Tym, że podróżowałam, bo nie miałam pojęcia, że mój syn będzie śmiertelnie chory? Tym, że nie oszczędzałam wystarczająco dużo? Prosiłam tylko o pomoc w próbie uratowania życia mojego dziecka” – pisze Magdalena Stępień.
Źr. Onet; wmeritum.pl; Instagram