Wiele osób zadaje sobie pytanie dlaczego doszło do najazdu Rosji na Ukrainę? Jeśli spojrzymy na mapę zauważymy, że od granicy ukraińskiej do Moskwy jest przysłowiowy „rzut beretem”. Od XVIII wieku do dziś granica ta miała charakter administracyjny tak jak u nas między województwami. Uzyskanie przez Ukrainę niepodległości przed 20-stu laty spowodowało, że to niestabilne państwo krążyło między wschodem i zachodem ale ostatecznie związałoby się albo z Rosją albo z Unią.
Wkrótce miały się odbyć wybory prezydenckie a prorosyjski Janukowycz był mocno skompromitowany. Pazerność jego i zaprzyjaźnionych oligarchów mocno wkurzała zwykłych ludzi. Istniało więc realne zagrożenie, że wybory wygra jakiś porządny facet, przywiązany do opcji prozachodniej a granica rosyjsko – ukraińska stanie realnym faktem po raz pierwszy w historii. Oczywiście Putin nie mógł dopuścić do tego by ktoś przez okno zaglądał mu w garnki. Zaprzepaściłby w ten sposób ponad 500-set letni dorobek polityczno – wojskowy Rosji i sam padłby ofiarą jakiegoś majdanu na Placu Czerwonym. Zdestabilizowanie Ukrainy okazało się dziecinnie proste. Prorosyjski Janukowycz obiecał realizować politykę prozachodnią. W ciągu jednego dnia wyciął woltę a na majdanie pojawiły się barykady. Część majdaniarzy wprost nawiązywało do tradycji hitlerowsko – banderowskiej. Wróble ćwierkają, że dniówka na majdanie wynosiła 300$ a tajemnicą nie jest, że partia Kliczki finansowana była częściowo przez oligarchów sprzyjających Janukowyczowi. W atmosferze ogólnej rozpierduchy łatwo podsycić antagonizmy między wschodnią banderowską Ukrainą a zachodnią leninowską. Wynik wyborów lub jakichkolwiek uzgodnień byłby i stał się łatwy do podważenia dla Rosji. Gdy podlano to sosem walki z faszyzmem i obrony zagrożonych Rosjan, Putin miał otwartą drogę do realizacji planu zajęcia części a być może całej Ukrainy.
Często na spotkaniach zadaję publiczności pytanie: „Jak nazywa się państwo, w którym żyją faktycznie dwa zwaśnione choć mówiące tym samym językiem narody, władza utrzymuje się dzięki przychylności sąsiedniego mocarstwa a lwia część środków publicznych trafia do kieszeni oligarchów?” Padają dwie odpowiedzi. Ukraina i Polska. Różnica polega jedynie na tym, że na Ukrainie jeden naród mieszka bardziej na wschodzie a drugi na zachodzie państwa. W Polsce natomiast oba narody są przemieszane. Wydarzenia spod Pałacu Prezydenckiego po Smoleńsku unaoczniły ten podział. Wobec posunięć Putina cały zachód okazał się bezradny i jedynie potrafi ględzić. Tamtejsi politycy walczą o klimat, hołubią zboczeńców i niszczą swoją cywilizację. Rosja natomiast konsekwentnie dba o swoje interesy i zawsze jest o krok do przodu przed tamtymi łajzami. Dodam, że tylko idiota mógł uwierzyć, że Rosja zaryzykuje utratę baz czarnomorskich, które są przepustką do rozgrywania polityki na Kaukazie, w pobliskiej rozczarowanej Unią Grecji i na Bałkanach a także w gorącej Syrii, Egipcie i całym Bliskim Wschodzie. Rosja czy carska czy sowiecka zawsze konsekwentnie realizuje swoje interesy i wcale mi się to nie podoba. Przypominam, że od 20 lat nienaruszalność granic Ukrainy jest gwarantowana przez Francję i Wielką Brytanię. Znacie Państwo ten kawał?:
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
„W publicznej toalecie po sąsiedzku zasiada dwóch dżentelmenów. Jeden pyta: czy jest może u Pana papier toaletowy? Niestety nie. A może ma Pan chusteczki albo jakąś gazetę? No niestety. A może rozmieni mi Pan banknot na drobne papierowe? Przykro mi, mam tylko bilon. No to mam kłopot. Niech Pan się nie martwi mam całą teczkę francuskich i brytyjskich gwarancji.”
Mimo, że Rosjanie zdobywają kolejne ukraińskie bazy wojskowe, Francuzi zapewniają, że kontrakt na budowę okrętów dla Rosji nie jest zagrożony. I tak na naszych oczach spełnia się przepowiednia Lenina: „Kapitaliści sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy.” Jako, że startuję w wyborach do Europarlamentu jestem pytany co jako eurosceptyk mam zamiar tam robić? Odpowiadam: będę dążył do powołania funkcji komisarza ds. handlu zagranicznego. Komisarz ten będzie miał za zadanie wynegocjować z Rosją cenę na gaz i ropę jedną dla wszystkich członków Unii i interweniować gdy Rosja nakłada kolejne embargo na nasze mięso. Teraz Niemcy płacą za gaz mniej niż Polska. Połowa budżetu armii Putina to pieniądze za gaz i ropę z zachodu. Unia może sprowadzać te surowce z południa i północy. Jak Rosja nie sprzeda nam to za kilka miesięcy będzie mieć majdan u siebie. Mąż stanu od polityka różni się tym, że kombinuje w kategoriach pokoleń a nie od wyborów do wyborów. Albo Unia będzie roztropna i solidarna albo zajęta lewackimi kretynizmami straci rację bytu a jej przywódcy obudzą się w lesie z odbitym na dupie śladem sowieckiego buciora. W międzyczasie Polaków trzeba uzbroić co jest moim hasłem na wybory krajowe. W końcu oprócz wędzonej kiełbasy (jeszcze dozwolonej) zawsze mieliśmy najlepszą na świecie partyzantkę. Piszę to 20 marca 2014 r.
PS. Ciekawe gdzie dziś są te mądrale co jeszcze miesiąc temu wyciągały swoje banderowskie łapy po Przemyśl i Chełm.
A tutaj ponad półgodzinny wywiad ze mną.