Straty Rosji w wojnie. Rosyjski resort obrony po raz pierwszy podał informacje o zgonach podczas inwazji na Ukrainę. Dane zdecydowanie różnią się od statystyk przedstawianych przez Ukrainę. „Wiecie, co to oznacza w języku Kremla” – zauważył dyrektor grupy śledczej Bellingcat Christo Grozew.
W nocy ze środy na czwartek minie tydzień od rozpoczęcia inwazji Władimira Putina na terytorium Ukrainy. Dotychczas Rosjanie nie publikowali informacji na temat ofiar po swojej stronie. Teraz przedstawiciele Kremla podali, jakie są straty Rosji w wojnie.
-Niestety, wśród naszych towarzyszy biorących udział w specjalnej operacji wojskowej, są straty – poinformował wiceszef rosyjskiego MON Igor Konaszenkow. – 498 rosyjskich żołnierzy zginęło na służbie. Wszelka możliwa pomoc jest udzielana rodzinom ofiar. 1597 naszych towarzyszy zostało rannych – dodał.
W tym kontekście warto zaznaczyć, że w poprzednich komunikatach Moskwy nie podawano liczb, a jedynie informację, iż po stronie Rosji są straty. Wiceszef rosyjskiego MON dodał także, że strona ukraińska ma „ponad 2870 zabitych i około 3700 rannych”.
Tymczasem ukraiński sztab generalnych podaje, że od 24 lutego (początek inwazji Rosji) Moskwa straciła już 5840 żołnierzy, 211 czołgów, 862 pojazdów opancerzonych, 30 samolotów, 31 śmigłowców i 85 jednostek artylerii. Ukraińcy donoszą również o ponad 2000 zabitych cywilach.
Informacje rosyjskie są, jak widać, zupełnie inne. Skomentował to wymownie dyrektor grupy śledczej Bellingcat Christo Grozew. „Wow. Rosyjskie MON informuje o 498 ofiarach, ponad 1500 rannych. Wiecie, co to oznacza w języku Kremla” – napisał na Twitterze.