Była kanclerz Niemiec Angela Merkel w rozmowie z francuską gazetą „Le Figaro” tłumaczyła się ze swojej wieloletniej polityki względem Rosji. Jak się okazuje, niewiele ma ona sobie do zarzucenia.
Nawet redakcja gazety nie szczędzi krytyki pod adresem Merkel. „W przeciwieństwie do wielu niemieckich komentatorów, którzy od początku konfliktu kwestionowali prowadzoną przez Berlin politykę ustępstw wobec Moskwy, była szefowa rządu odpiera wszelką krytykę” – pisze dziennik. Redakcja dodaje, że „kanclerz zarzuciła Polsce i innym krajom wschodnim torpedowanie inicjatyw francusko-niemieckich”.
Czytaj także: Elitarni żołnierze odmawiają udziału w walkach na Ukrainie. „Są odsyłani do Rosji”
„Podjęta przez Paryż i Berlin w kwietniu 2008 r. podczas szczytu NATO w Bukareszcie decyzja o opóźnieniu przystąpienia Ukrainy (i Gruzji, pokonanej militarnie przez Rosję w sierpniu 2008 r.- red.) do Sojuszu była uzasadniona. Wówczas Ukraina nie była demokratycznym krajem i była nękana wewnętrzną rywalizacją” – stwierdziła Merkel.
Merkel nie chciała „prowokować”
„Nie chciałam prowokować Moskwy” – stwierdziła Merkel. W ten sposób odpowiedziała na pytanie, dlaczego odmówiła w 2014 r., po aneksji Krymu głosowania za ostrzejszymi sankcjami wobec Moskwy.
Co zdumiewające, Merkel stwierdziła, że… spodziewała się rosyjskiej agresji. „Myślałam, że Ukraina powinna kontynuować swoją demokratyczną drogę, ale byłam przekonana, że Putin do tego nie dopuści” – powiedziała.
Czytaj także: Niepokojące doniesienia z Białorusi. Ćwiczą „przechodzenie na czas wojny”
„Nie udało nam się przez te wszystkie lata naprawdę zakończyć zimnej wojny” – oceniła Merkel. „Ta wojna jest obiektywnym pogwałceniem wszystkich zasad prawa międzynarodowego i wszystkiego, co pozwala nam żyć razem w pokoju w Europie” – podsumowała.
Źr. Polsat News