Władze Polski informują, że pocisk, który eksplodował w miejscowości Przewodów był prawdopodobnie pochodzenia ukraińskiego. Z taką wersją nie zgadza się prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Przypomnijmy, że z komunikatów polskich władz wynika, iż pocisk, który uderzył w miejscowość Przewodów na Lubelszczyźnie pochodził z Ukrainy. O sprawie mówił w środę w Sejmie premier Mateusz Morawiecki.
– Kilkaset rakiet ukraińskich, które zostały odpalone jako próba strącenia tych rosyjskich rakiet skierowanych przeciwko ludności cywilnej i infrastrukturze energetycznej wielu miejsc i miejscowości Ukrainy – powiedział premier.
– Ukraina musiała, nie miała wyjścia, musiała kontratakować. Skala ataku na cele cywilne i na infrastrukturę energetyczną była tak duża, że ten kontratak musiał nastąpić – dodał szef rządu.
Inną wersję na temat pochodzenia pocisków przedstawia jednak strona ukraińska. Prezydent Wołodymyr Zełenski zaprzecza tym doniesieniom. – Nie mam wątpliwości, że to była nie nasza rakieta – powiedział, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
Prezydent Ukrainy domaga się dostępu swoich służb do miejsca eksplozji.
Zełenski „nie ma wątpliwości”, że pocisk, który spadł w Przewodowie, nie był ukraiński. Prezydent Ukrainy powiedział, że otrzymywał w tej sprawie raporty od dowództw Sił Zbrojnych i Sił Powietrznych i „nie może im nie ufać”. https://t.co/kJPewEVcRX pic.twitter.com/ci69MPyidd
— Rzeczpospolita (@rzeczpospolita) November 16, 2022
Wołodymyr Zełenski powołując się na dowództwo armii mówi, że "nie ma wątpliwości, że to nie był ukraiński pocisk".
— Łukasz Bok (@LukaszBok) November 16, 2022