Alaksandr Łukaszenka zareagował na wiadomość o uderzeniu pocisku na terytorium Polski. Białoruski dyktator podważa wersję ukraińską. – Co to był za szalony pocisk? – zastanawia się.
Wstępne ustalenia dotyczące tragicznego uderzenia rakiety w Przewodowie sugerują, że byłą to prawdopodobnie rakieta S-300. Miała być wystrzelona przez armię ukraińską. Co ciekawe, według ustaleń „Rzeczpospolitej”, polscy śledczy mają blokować udział strony ukraińskiej w badaniu sprawy.
Teraz głos ws. zdarzenia zabrał Alaksandr Łukaszenka. Wątpi on w ukraińską wersję dotyczącą uderzenia pocisku w terytorium Polski. – Kierownictwo Polski jest teraz zobowiązane powiedzieć Polakom, jak to się stało, dlaczego terytorium Polski zostało trafione, kto to zaplanował, dlaczego ten pocisk, rzekomo wystrzelony na wschód, nagle zawrócił, by polecieć na zachód – stwierdził.
Łukaszenka przekonuje, że w momencie uderzenia w przestrzeni powietrznej nie było żadnej rosyjskiej rakiety. W jego ocenie zdarzenie było prowokacją. – Wpadli w szał i teraz, jak podstępni złodzieje, próbują zamknąć ten temat. Nawet na Zachodzie o tym się nie mówi. No, to dopiero początek. Oni, Polacy i Ukraińcy, żałują, że nie potrzebowali rosyjskiej rakiety. Potrzebowali prowokacji przeciwko nam, potrzebowali eskalacji – powiedział.
W tym kontekście podważa wersję ukraińską. – Co to był za szalony pocisk? – Wojsko ukraińskie, jeśli im wierzyć, wystrzeliło go na wschód, celując w rosyjskie pociski lecące wschód, ale jakoś zawrócił i poleciał z powrotem w przeciwnym kierunku? – zastanawia się.
– Dlaczego ten rzekomy atak na państwo NATO – bo tak przedstawiano ten incydent na początku – miał miejsce dokładnie w czasie szczytu G20? Wiesz, jestem wystarczająco ostrożny, by nie spieszyć się z wyciąganiem wniosków, ale wygląda to na zmowę – dodał.