Choć wydawało się, że mecz przeciwko Arabii Saudyjskiej to tylko formalność, to jednak Argentyna skończyła spotkanie na deskach. To absolutna sensacja w grupie, w której gra także reprezentacja Polski.
Przed turniejem Argentyna znajdowała się w ścisłym gronie mocnych faworytów do zdobycia w tym roku tytułu Mistrza Świata. To chyba ostatnie trofeum piłkarskie, jakiego w swojej gablocie nie ma jeszcze lider Argentyńczyków Leo Messi.
Początek meczu i w sumie cała pierwsza połowa przebiegła zgodnie z przewidywaniami. Już kilka minut po gwizdku początkowym, sędzia podyktował rzut karny dla graczy z Ameryki Południowej. Do piłki podszedł sam Messi, który w takich sytuacjach myli się bardzo rzadko. Po chwili Argentyna prowadziła już 1:0.
Można było się spodziewać, że podwyższenie wyniku to kwestia czasu. Już w 22. minucie Messi ponownie trafił, ale tym razem bramki nie uznano z powodu spalonego. Podobny pech dwukrotnie spotkał Lautaro Martineza, któremu nie zaliczono dwóch bramek. Pierwsza połowa skończyła się zatem 1:0.
Na drugą połowę Argentyna wyszła zapewne z nadzieją na dokończenie egzekucji. Jednak dali się zaskoczyć. Po kilku minutach Saleh Al-Shehri niespodziewanie pokonał bramkarza Argentyny, czym wyrównał wynik meczu. Argentyńczycy chyba jeszcze nie zdążyli wyjść z wrażenia, bo pięć minut później Salem Al-Dawsari popisał się spektakularnym uderzeniem z dystansu i wyprowadził Arabię na prowadzenie.
Sensacja wisiała w powietrzu. Choć Argentyna starała się odrobić starty, to nie udało im się pokonać uskrzydlonych prowadzeniem Saudyjczyków. Ostatecznie mecz zakończył się porażką Argentyny, co stanowi jeden z najbardziej sensacyjnych wyników w historii.
Z obydwoma zespołami w ciągu kilku dni zmierzy się także reprezentacja Polski, która jeszcze dzisiaj rozegra swój pierwszy mecz na turnieju przeciwko Meksykowi.
Źr. wmeritum.pl; interia