Po ponad roku od zbrodni Jacek Jaworek nadal pozostaje nieuchwytny. Kilka dni temu na miejscu tragedii w Borowcach pojawiły się duże siły policyjne. Na razie nie wiadomo, czy akcja zakończy się powodzeniem. Mieszkańcy mają jednak własne zdanie na ten temat, które ujawnili w rozmowie z „Faktem”.
W lipcu 2021 r. małą miejscowością Borowce wstrząsnęła szokująca zbrodnia. Jacek Jaworek miał zamordować brata, bratową oraz ich 17-letniego syna. Następnie zaginął po nim jakikolwiek ślad. Nie pomogło nawet wystawienie za nim listu gończego.
Śledczy podejrzewają, że Jaworek po dokonaniu zbrodni mógł popełnić samobójstwo. Dotąd jednak nie znaleziono zwłok, ani żadnego innego dowodu potwierdzającego taką hipotezę. Trzy dni temu w Borowcach pojawiło się kilkuset policjantów i funkcjonariuszy innych służb mundurowych. Od kilku dni dokładnie przeczesują okoliczne lasy w poszukiwaniu dowodów świadczących o samobójstwie sprawcy zbrodni.
Czytaj także: Jest przełom ws. Jacka Jaworka? Kilkuset policjantów na miejscu
Jak się okazuje mieszkańcy mają własne zdanie na temat tragedii. „Nic nie znajdą, on jest za granicą. Jaworek żyje, on był hardy, nie zrobił sobie krzywdy. On jeszcze tutaj wróci” – mówią w rozmowie z „Faktem” mieszkanki Borowców.
Inny mieszkaniec wsi dopuszcza możliwość samobójstwa, ale również sugeruje, że Jaworek może nadal żyć. „Znał okoliczne lasy, tam po tragedii popełnił samobójstwo” – komentuje, dodając jednocześnie, że równie dobrze ktoś może pomagać Jaworkowi ukrywać się. „Był w więzieniu za alimenty, może skumał się z gangsterami, którzy teraz go chronią? Jedno jest pewne, ta zbrodnia będzie dalej w naszych sercach i głowach” – powiedział.
Źr. wp.pl; Fakt