Maciej Orłoś wyznał wprost, dlaczego odszedł z TVP. Były prezenter „Teleexpressu” podjął się również oceny artystów, którzy pojawili się na Festiwalu w Opolu. Dziennikarz nie zamierza dyskutować na ten temat. – Bardzo mi przykro, ale z tym nie da się polemizować – podkreślił na końcu.
Maciej Orłoś od momentu odejścia z TVP regularnie krytykuje poczynania stacji oraz obozu rządzącego, któremu zarzuca upolitycznienie telewizji publicznej. Ostatnio o dziennikarzu było głośno za sprawą jego komentarza dotyczącego Festiwalu w Opolu. Orłoś jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia odniósł się krytycznie do artystów, którzy wezmą w nim udział.
Prezenter poszedł za ciosem. Zdecydował się na komentarz już po imprezie. Wybrał nieprzypadkową datę. Bowiem zrobił to 15 czerwca, dokładnie w dniu, w którym minęło 32 lata od pierwszego dyżuru w „Teleexpressie”.
– Przez kolejne lata władze TVP się zmieniały, stacja nigdy niestety nie była wolna od wpływów politycznych, natomiast nie przypuszczałem, że kiedykolwiek możemy mieć w telewizji PRL bis – przyznał gorzko. – Dlatego w 2016 r. odszedłem z TVP — nie chciałem być częścią rządowej propagandy – wyjaśnił.
Orłoś ostro o festiwalu w Opolu: Nie do obrony
Następnie Orłoś podzielił się gorzką oceną widowiska w Opolu. – Nawiązując do niedawnej dyskusji wokół udziału artystów w opolskim festiwalu, chcę tylko zaznaczyć, że niestety argumenty niektórych, iż należy być w Opolu „ponad podziałami”, bo to „tylko rozrywka”, a także tradycja etc. są nie do obrony, nie mają racji bytu – stwierdził.
Jak dziennikarz uzasadnił swoją tezę? – Manipulacja, propaganda, kłamstwo, szczucie w dziale informacji i publicystyki TVP doszły do takiego poziomu, że każdy szanujący się artysta/twórca powinien trzymać się od tej stacji z daleka – oświadczył.
– Udział w Opolu był niestety wsparciem łajdackiej, podłej propagandy prowadzonej przez TVP. Bardzo mi przykro, ale z tym nie da się polemizować – dodał.