Trwają poszukiwania Grzegorza Borysa w związku z zabójstwem jego 6-letniego synka Olusia. Wiadomo, że mężczyzna jest zawodowym żołnierzem. Dziennikarka „Faktu” dotarła do osoby, która w przeszłości pełniła służbę z Borysem. Oto, co opowiedział były wojskowy.
Do makabrycznej zbrodni doszło w piątek, 20 października. Tego dnia w mieszkaniu jednego z bloków przy ul. Górniczej w Gdyni znaleziono ciało 6-letniego Olusia. Dziecko miało ranę ciętą gardła.
Niemal natychmiast rozpoczęto poszukiwania ojca chłopca – 44-letniego Grzegorza Borysa. Dotychczas nie udało się go zatrzymać. Wiadomo, że mężczyzna jest czynnym żołnierzem Wojska Polskiego.
Dziennikarka Fakt.pl dotarła do byłego wojskowego, który w przeszłości pełnił służbę z poszukiwanym mężczyzną. – Z Grzegorzem służyłem przez rok w jednym pododdziale. Ja zwolniłem się z końcem maja 2018 r. Nie uważam go za szczególnie bystrego, bo służył długo w stopniu szeregowego, nie garnął się do tego, żeby awansować i jakoś rozwinąć swoją karierę – stwierdził.
Trwają poszukiwania G. Borysa. Oto, co pamięta były żołnierz, który z nim służył
– Uważałem go za spokojnego gościa, który muchy by nie skrzywdził. Kompletnie nie pasuje mi to do ostatnich informacji, które pojawiły się w prasie, że np. kopał swojego psa. Ale być może w ciągu tych sześciu lat coś mu się poprzestawiało w głowie – zauważył były wojskowy.
W opinii rozmówcy „Faktu”, Borys nie był typem „komandosa”, a jego sprawność fizyczna była raczej poniżej przeciętnej. Mężczyzna nie wyklucza jednak, że na przestrzeni ostatnich lat mogło dojść do radykalnej zmiany.
– Być może stało się to w afekcie, pod wpływem jakichś nagłych emocji. Służba też mogła mieć wpływ na jego psychikę. Nie jest tajemnicą, że tam ruga się osoby, które nie wykonują swoich obowiązków – podkreślił.