Ministrów ci u nas dostatek. Rząd Donalda Tuska ma w tej chwili 18 ministrów, 91 wiceministrów i 8 sekretarzy stanu. W sumie 117 ministrów. „Fakt” wyliczył, że ten wynik plasuje Polskę na czele niechlubnej klasyfikacji wśród państw Unii Europejskiej. Nie dość, że mamy najwięcej ministrów, to jeszcze najwięcej im płacimy – 1,5 miliona złotych miesięcznie. To kolejny dowód na to jak Platforma Obywatelska stała się typową partią władzy.
W czasie kampanii przed wyborami w 2007 roku Donald Tusk na sztandarach niósł hasło walki z biurokracją. Na zapowiedziach niestety się nie skończyło. Zamiast ograniczenia liczby urzędników, mamy w ciągu 4 lat (2008-12) wzrost zatrudnienia w administracji o 150 tysięcy osób! Corocznie na utrzymanie tej armii wydajemy 30 miliardów złotych, a to równowartość 10 % budżetu państwa. Dla porównania Niemcy (kraj 82-milionowy) mają niemal dwukrotnie mniej ministrów na szczeblu federalnym. Węgrzy i Hiszpanie mają natomiast odpowiednio 58 i 60 ministrów.
Pół biedy, gdyby nasi ministrowie byli wierni etymologii łacińskiego słowa minister, czyli sługa, pomocnik. Niestety, ministrowie rządu Donalda Tuska są często oderwani od rzeczywistości a kilku z nich jest praktycznie anonimowych. Wystarczy wspomnieć tu o niekompetentnej Joannie Musze, zafiksowanej na sześciolatki w szkołach Krystynie Szumilas czy zupełnie nierozpoznawalnym Włodzimierzu Karpińskim – szefie resortu skarbu.
Autor jest współpracownikiem Polskiego Radia (IAR) oraz blogerem i współtwórcą serwisu www.iktomaracje.pl
fot. kprm.gov.pl