Trener, który dzięki tiki-tace zdominował z Barceloną europejski futbol – Pep Guardiola, zniechęca swoich zawodników do stosowania tej taktyki.
Gdy Guardiola przyszedł do Monachium, wielu przewidywało, że „bawarski walec” Juppa Heynckesa zamieni się w drugą FC Barcelonę. Hiszpan miał „odebrać” piłkarzom umiejętność strzelania z dystansu, i „nauczyć” ich wchodzenia z piłką do bramki. Domysły stały się rzeczywistością i Gwiazda Południa rzeczywiście zaczęła upodabniać się do stylu Dumy Katalonii. Gra w ataku pozycyjnym i dominacja nad rywalem poprzez dużą liczbę podań – to znak rozpoznawalny Bayernu.
– Nienawidzę tych wszystkich bezcelowych podań, nienawidzę tiki-taki! Takie słowa miał wypowiedzieć trener monachijczyków po jednym z meczów przeciwko 1.FC Nuernberg w poprzednim sezonie.
– Musicie zrozumieć, że podawanie piłki powinno odbywać się z jasnym celem – stworzenia sytuacji pod bramką rywala i zdobycia bramki. Podawanie dla samego podawania jest bez sensu. Barcelona nie grała tiki-taki, to zupełnie wymyślona historia, w którą nie należy wierzyć – czytamy w biografii Guardioli pióra Martiego Perarnau.
– Podania mają służyć tylko uzyskaniu przewagi nad przeciwnikiem, a następnie zadaniem jest zaskoczenie rywala i zdobycie gola. Taka powinna być nasza gra i nie ma to nic wspólnego z tiki-taką. Podawać należy sensownie – tłumaczył zawodnikom Guardiola.
Jednak mimo ostrych słów trenera na temat tiki-taki, Bawarczycy nadal wymieniają podania, które do niczego nie prowadzą. W meczu przeciwko Koeln, Xabi Alonso pobił rekord Bundesligi w liczbie kontaktów z piłką – miał ją przy nodze aż 204 razy.
Czytaj także: Jakub Błaszczykowski coraz bliżej powrotu na boisko!
Nadziei dla kibiców i sympatyków Bayernu należy szukać w ostatnim ligowym starciu. Mistrz Niemiec pokonał HSV 4:0, oddał zdecydowanie więcej strzałów niż zwykle, co może zwiastować zmianę podejścia piłkarzy do futbolu.
Źródło: goal.com
Fot. fcbayern.pl