Zaraz pewnie najbardziej prawilni z prawilnych obrzucą mnie łajnem i zostanę nazwany „obrońcą pedałów” lub kimś równie wymyślnym. Jednak zanim zdecydujesz się mnie Czytelniku nazwać kryptogejem, doczytaj tekst do końca.
Otóż, daleko mi do bronienia homoseksualistów. Uważam, że homopropaganda zbyt wyraźnie kuje w oczy i jest to sprzeczne, nie tylko z wolą większości Polaków, ale i z samą biologią. Nie będę się tutaj rozwodził nad kwestią praw gejów i lesbijek i innych „stworzeń”. Bo oni mają prawa. Konstytucja stawia ich na równi ze mną, Donaldem Tuskiem, Kamilem Stochem i Panem Mietkiem spod sklepu. Zajmijmy się tym, co część Polaków wkurza i drażni – Robertem Biedroniem i jego nowym urzędem.
W internetową chwilę po ogłoszeniu oficjalnych wyników II tury wyborów samorządowych Polska zadrżała. Otóż Słupsk dokonał zbrodni na Narodzie Polskim. Mianowicie mieszkańcy tego miasta wybrali na swojego prezydenta zdeklarowanego geja! Szok, skandal i orzeszki ziemne. Jak oni mogli? W naszym 100% prawilnym i katolickim kraju takie rzeczy!? Żeby gej miał rządzić miastem?! Halo, Policja? Proszę przyjechać do Słupska.
Czytaj także: Wybory Prezydenckie 2015 [Relacja na żywo]
Na Facebooku pojawiły się nawet dwa fanpejdże „Cała Polska współczuje Słupskowi” łącznie zebrały ponad 11 tysięcy polubień, jednak nie egzystują już w social media (prawdopodobnie „naruszyły politykę FB”). No i tu dochodzimy do sedna sprawy.
Frekwencja w tym niespełna 94-tysięcznym mieście wyniosła ledwie 37%. To bardzo mało, jednak w Polsce to norma. Obywatele mają gdzieś „wolność”, której tak łaknęli. Zostawmy jednak ten temat w spokoju. Skupmy się na Słupsku i Biedroniu. W II turze wyborów zmierzył się on z parlamentarzystą Platformy Obywatelskiej – Zbigniewem Konwińskim. I wyraźnie go pokonał. Na 38-letniego geja zagłosowało 57% uprawnionych do głosowania, a na członka partii rządzącej 43%. Ktoś może powiedzieć, że był to wybór między młotem a kowadłem. Jednak taka była wola słupszczan. To oni zadecydowali.
Wróćmy jednak do wyżej wspomnianych (pokój ich pamięci) fanpejdży. Polska solidaryzuje się z tym biednym Słupskiem, wysyłane są kondolencje, pali znicze na Facebooku, a pewnie w niektórych miejscach co niektórzy modlą się za dusze mieszkańców Słupska. Fajnie. Tylko co z tego? Po co to? Przecież to właśnie ci, którzy na co dzień żyją w Słupsku wybrali Biedronia. Nie było nagłej inwazji homoseksualistów z całego kraju, którzy hurtem zameldowali się w tym mieście, po to, by oddać głos na swego pobratymca. To ludzie, SŁUPSZCZANIE, chcieli geja na stanowisku prezydenta swojego miasta. Nikt im noża do gardła nie przystawiał. Sami sobie zgotowali ten los – parafrazując klasyka. I to oni będą za to odpowiedzialni. Zaufali mu i mogą na tym skorzystać. Mogą też stracić. Przekonają się za cztery lata.
A Polacy, którzy współczują Słupskowi, niech pomyślą, czy tam pragną ich współczucia. Bo skoro słupszczanie naważyli sobie piwa, to je wypiją. A jak będzie ono smakować, to odczuje 94 tysiące mieszkańców tego miasta, a nie 38 milionów Polaków.