Sporo zamieszania wywołuje oblanie testów antydopingowych przez Andersona Silvę. Brazylijczyk był bardzo zawiedziony wykryciem u niego nielegalnych substancji, dlatego postanowiono zrobić kolejne badania, czyli tzw. „próbkę B”. Mimo, że nic ona nie wykazała, Silva prawdopodobnie będzie musiał odpocząć od MMA.
O wpadce Brazylijczyka kibice dowiedzieli się kilka dni po gali UFC 183, na której były mistrz wagi średniej pokonał jednogłośnie na punkty Nicka Diaza. Bardzo szybko w całej sprawie głos zabrała osoba ze sztabu szkoleniowego legendarnego Silvy, mówiąc, że jego podopieczny jest bardzo rozgoryczony całym zajściem. Z tego powodu komisja antydopingowa postanowiła zbadać kolejne próbówki, które zostały pobrane 19 stycznia. Zarówno ten test, jak i ten przeprowadzony 31 stycznia wiał wynik negatywny, co potwierdzałoby wersję fightera.
Komisja Sportowa Stanu Nevada postanowiła ostatecznie rozwiązać tą sprawę, przeprowadzając badania na jeszcze jednej próbce, pobranej od 40-latka tuż po starciu z Diazem. Okazuje się, że ten test ma wynik pozytywny, choć nie jest to jeszcze potwierdzone przez NSAC. Nieoficjalne wyniki podał portal MMAjunkie.com, który uzyskał taką informację od osób, chcących pozostać anonimowe.
Czytaj także: Zmiana trenera w \"The Ultimate Fighter\"!
Jeśli komisja potwierdzi wyniki trzeciego testu, to „Spider” zostanie zawieszony na kilka miesięcy. Obecnie Brazylijczyk będzie musiał 17 lutego złożyć zeznania przed NSAC, która prawdopodobnie w marcu zadecyduje o losie jednego z najlepszych zawodników mieszanych sztuk walki w historii tego sportu.
Źródło: mmarocks.pl
Fot.: wikimedia/kevlar