10 kwietnia… dzień rocznic. Od tego, najbardziej nam współczesnego wydarzenia związanego z dzisiejszą datą – katastrofy smoleńskiej – minęło już 5 lat. Ależ to zleciało! Tamten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. Pomijając polityczne sympatie – rozmiary tej tragedii są wielkie. W jednym momencie Polska straciła głowę państwa, generalicję, najważniejszych urzędników…
Ale ja dla przekory dzisiaj nie o tym. Ze względu na zawłaszczenie tematem smoleńskim potężnej części dyskusji publicznej ostatnich lat, w cień odeszły co najmniej dwie inne, dużo moim zdaniem ważniejsze jubileusze. Mówię o 490 rocznicy sławetnego „hołdu pruskiego”, a także o związku tego dnia ze sprawą zbrodni katyńskiej.
My Polacy mamy tendencję do obchodzenia rocznic klęsk i niepowodzeń naszej historii. Ważne jest oczywiście, by o nich nie zapominać, dlatego, że wiele dzięki nim możemy się nauczyć. Inną sprawą, że świętować przecież nie ma czego, a ciągłe zatracanie się w porażkach skutkuje narodowym pesymizmem, obniża morale i degraduje wiarę w państwo całego społeczeństwa. Co wynika z II wojny światowej i historii mordu katyńskiego? Że nikt za nas o Polskę nie zadba! Nie możemy wcale liczyć na państwa zachodu, bo one pozwolą nam istnieć dopóty, dopóki będzie to dla nich opłacalne. Ani chwili dłużej nie będą przejmować się naszym losem. Można oczywiście mówić, że NATO, że Unia Europejska… ale właśnie o to chodzi! Dzięki Unii np. Republika Federalna Niemiec wykształciła wspaniały system, który z wielką korzyścią dla Berlina kolonizuje kraje takie jak III RP, Grecja, Hiszpania, Portugalia… NATO? Widać to na przykładzie Ukrainy. Jeżeli nadejdzie prikaz z góry, zapewne z Waszyngtonu, Polscy politycy z wielkim entuzjazmem zaangażują się w spór na wschodzie. Jeszcze chętniej będą pozwalać przypinać sobie ordery na piersi, w zamian za krew Polaków w tym sporze wylaną. Gorzej, gdy coś pójdzie źle i to na naszym terytorium będą rozgrywać się walki. Wówczas elita narodu, zapakuje się w samoloty i helikoptery – „a Wy Polaczki radźcie sobie sami”!
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Celebrowanie zwycięstw i sukcesów, wzmacnia naród. Motywuje, sprawia, że zaczynamy w siebie wierzyć. W naszym narodzie nie brakuje potencjału. Gdy przestają nas wstrzymywać okowy narzucone to z instytucji międzynarodowych, to przez naszych rodzimych polityków – jesteśmy w stanie zmieniać bieg historii. Tak było właśnie 1525 r., kiedy na rynku krakowskim przed królem I Rzeczpospolitej Zygmuntem I Starym klęczał i bił pokłony Wielki Mistrz Albrecht Hohenzollern (notabene siostrzeniec polskiego monarchy), symbolizujący całą potęgę i świetność Zakonu Krzyżackiego i stworzonego przezeń państwa. Historia kołem się toczy. Te czasy mogą wrócić. I wrócą! Polska znów będzie dumna i bogata. Musimy tylko, wzorem naszych przodków-zwycięzców kreować własną wizję polityki, niezależną od otaczających nas mocarstw. Wygońmy z Wiejskiej i Belwederu bandę zdrajców i sprzedawczyków i zacznijmy wreszcie się rozwijać!
Swoją drogą, Lech Kaczyński, co mu trzeba uczciwie oddać, przez całe swoje życie zażarcie walczył o prawdę katyńską. Po katastrofie pod Smoleńskiem, o ironio, cały świat dowiedział się, że polski prezydent leciał na obchody rocznicy mordów na polskich oficerach i o okolicznościach tego zdarzenia.
Foto: wikipedia