Dokładnie 10 lat temu odbył się pełen emocji finał rozgrywek Ligi Mistrzów, który rozegrano w Stambule. Zmierzyły się wtedy dwa znakomite wówczas zespoły Liverpool FC i AC Milan.
Droga do finału
Zespół z miasta Beatlesów awansował do fazy pucharowej tylko dzięki korzystniejszemu bilansowi bramek. Drużyna z Mediolanu natomiast wygrała swoją grupę eliminacyjną. W dalszych fazach trafiły one na bardzo wymagających przeciwników. AC Milan kolejno pokonał Manchester United, odwiecznego rywala-Inter Mediolan, a w półfinale będące w doskonałej formie PSV Eindhoven. Liverpool FC był lepszy od Bayeru Leverkusen, Juventusu oraz zbierającego pokłosie wsparcia milionami przez Abramowicza zespołu Chelsea Londyn.
Horror jak u Hitchcocka
Mecz finałowy rozegrano 26 maja 2005 roku w Stambule na stadionie im. Ataturka. Polscy kibice byli rozdarci. Z jednej strony w Liverpoolu grał polski bramkarz Jerzy Dudek, ale wśród Polaków było wielu sympatyków włoskiej drużyny. Wydawałoby się, że pierwsza połowa wskazała miejsce w szeregu drużyny z Anglii. Włosi strzelili bowiem aż trzy bramki (Paolo Maldini już w 1 minucie, Hernan Crespo 39′ i 44′). Szczególnie od kibiców oberwało się defensywie Liverpoolu. Warto jednak przypomnieć jak brzmi hymn i motto The Reds „You’ ll never walk alone” (Nigdy nie będziesz szedł sam). Doping kibiców śpiewających te słowa podniósł na duchu załamanych piłkarzy i dodał wiatru w żagle. Nadzieję przywrócił Steven Gerard, który strzelił kontaktową bramkę w 54 minucie. Stało się wówczas coś niespodziewanego. W ciągu kolejnych kilu minut piłkarze Liverpoolu wyrównali (Vladimír Šmicer w 56′ i Xabi Alonso w 60′). Mecz miała rozstrzygnąć dogrywka. Tam wybornymi interwencjami popisał się, wyśmiewany kilka naście minut wcześniej przez kibiców (także Liverpoolu), Polak Jerzy Dudek. Legendarny ukraiński piłkarz, grający wówczas w Milanie Andriy Shevchenko w rozmowie z goal.com z okazji 10. rocznicy pamiętnego meczu powiedział
W drugiej połowie zupełnie odcięło nam prąd. Te sześć minut nadal jest dla mnie niewytłumaczalne. Wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą, a tu nagle był już remis. Coś wówczas straciliśmy, coś nam uciekło. Po takim meczu trudno było wrócić do siebie
„Dudek dance”
Kibice zapamiętają taneczne popisy polskiego bramkarza podczas konkursu rzutów karnych. Sprawiły one, że Serginho, Pirlo oraz wspomniany Shevchenko nie trafili do bramki rywali. Szczególnie zapadły one w pamięci Andrei Pirlo, który opisał wieczór 26 maja 2005 roku w swojej autobiografii Myślę, więc gram:
Przegraliśmy po karnych, i choć mogło się wydawać, że stało się to z winy Dudka – tańczącego osła, bramkarza, który zanim rzucił się za piłką, kpił sobie z nas tanecznym krokiem – z czasem zrozumieliśmy, że odpowiedzialność za to, co się stało, ponosimy wyłącznie my sami
Do słów Pirlo odniósł się Dudek we wczorajszym (25 maja br.) wywiadzie z Przemysławem Langierem dla eurosport.onet.pl. Powiedział:
Szczerze, to się wkurzyłem. Z Pirlo wyszła frustracja, która siedzi w jego głowie do dzisiaj. To nie jest łatwe przegrać wygrany finał. Pirlo być może miał już założoną pod spodem koszulkę „Milan Campioni”. Kto wie, może też bym nazwał osłem gościa, który obronił rzut karny w najważniejszym momencie mojego życia.
Wśród znawców futbolu ukuto stwierdzenie „syndrom stambulski”, czyli stan wypalenia sportowego i brak dalszych chęci do gry. Mecz zapadł w pamięci kibiców i specjalistów. „Finał w Stambule” przez kilka lat był hasłem do boju dla drużyn, których sytuacja na boisku była analogiczna do sytuacji w meczu Milan-Liverpool.
Liverpool po 2005 roku
Mimo sukcesu w tych elitarnych rozgrywkach odeszli z Liverpoolu główni architekci tego zwycięstwa. Dudek został zastąpiony rodakiem Beniteza Pepe Reiną i do 2007 roku siedział na ławce, odchodząc później do Realu Madryt. Odeszli później tak znakomici piłkarze jak Dietmar Hamann, Sami Hyppia, John Arne Risse, Harry Kewell, Milan Baros, Djibril Cisse. Steve Finnan pracuje jako … budowlaniec w Londynie w rodzinnej firmie. Jamie Carragher grał w The Reds do 2013 roku i zakończył karierę, Xabi Alonso w 2009 roku odszedł do Realu, a obecnie gra w Bayernie Monachium. Legenda zespołu i długoletni kapitan Steven Gerard jako jedyny przetrwał w zespole całą dekadę od pamiętnego meczu, ale w miniony weekend zagrał w nim ostatni raz. Pozostaje pytanie dlaczego tak szybko Benitez zaprzepaścił tak wielki sukces i dokonał rewolucji kadrowej. Jak wspomina Dudek w cytowanym wywiadzie:
Wydaje mi się, że Rafa Benitez miał autorski pomysł na Liverpool, a na ambicję zadziałało mu zachowanie Gerarda Houlliera (poprzednika Beniteza na stanowisku trenera Liverpoolu-DW). Francuz po wygranej z Milanem podszedł do nas i zaczął robić sobie zdjęcia, mówiąc, że to także jego sukces. No i Benitez chciał zbudować zespół pod siebie.
Benitez po odejściu z The Reds został trenerem Interu Mediolan, zaliczył epizod w Chelsea Londyn (wygrał Ligę Europy UEFA). Obecnie pracuje w Napoli, ale media wymieniają go jako następcę Ancelottiego (notabene w 2005 roku trenera… Milanu) na stanowisku trenera Realu Madryt.
Czytaj także: Oficjalnie: Carlo Ancelotti nie jest już opiekunem Realu Madryt!