Tragicznie zakończyła się historia 35-letniego mężczyzny z Knurowa. Przez trzy godziny czekał na przyjazd karetki, która miała go zawieźć na operację. Niestety, mężczyzny nie udało się uratować. O sprawie informuje „Dziennik Zachodni”.
35-letni mężczyzna z Knurowa w województwie śląskim miał krwiaka mózgu. Wykryto go wówczas, gdy podczas niedzielnego spaceru z rodziną upadł i uderzył głową o asfalt. Zaczął się trząść, a na miejsce przyjechały służby ratownicze, które przetransportowały go do szpitala w Gliwicach.
Na miejscu mężczyzna poczuł się już lepiej, ale okazało się, że ma sparaliżowaną połowę ciała. Konieczne było przetransportowanie go do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu, gdzie miał przejść operację. O godzinie 19:00 wezwano karetkę, która miała przyjechać godzinę później. Niestety, okazało się, że przyjechała dopiero po trzech.
Stan mężczyzny zaczął się stopniowo pogarszać. Rodzina zaoferowała, że sama przewiezie mężczyznę do drugiego szpitala, jednak na to nie zgodzili się lekarze. Próbowano również ściągnąć karetkę z innego miejsca, jednak to się nie udało, ponieważ nie było umowy ze szpitalem. Ostatecznie karetka przyjechała, ale dopiero około godziny 22:00. 35-latka przetransportowano do szpitala, gdzie zmarł podczas operacji.
Prokuratura Rejonowa Gliwice-Zachód poprowadzi teraz śledztwo pod kątem bezpośredniego narażenia życia pacjenta oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Okoliczności wyjaśni sekcja zwłok 35-latka. Lekarze zaznaczają, że nawet w przypadku natychmiastowej reakcji, mężczyzna mógł nie przeżyć, jednak z pewnością długie oczekiwanie na karetkę zmniejszyło jego szanse.
Czytaj także: Będzie nowy kierunek lekarski w Polsce. Prezydent podpisał nowelę