W zakończonej 11. kolejce PGE Ekstraligi losy wszystkich spotkań rozstrzygały się w ostatnich biegach. Było tak m.in w Zielonej Górze, gdzie miejscowy SPAR Falubaz podejmował Unię Tarnów. Ewentualne zwycięstwo dawało zielonogórzanom duże szanse na walkę o medale, jednak lepsi okazali się goście, wygrywając 43:47.
Problemów zielonogórzan ciąg dalszy
Czytaj także: PGE Ekstraliga: Ważne zwycięstwo zielonogórzan
Przyjezdni już w pierwszym biegu pokazali, że meczu łatwo nie odpuszczą. Para gości: Martin Vaculik i Artur Mroczka dość nieoczekiwanie pokonała podwójnie Darcy’ego Warda i Grzegorza Walaska. Co prawda młodzieżowcy Falubazu odpowiedzieli w następnym wyścigu, jednak tarnowianie wygrali bieg czwarty 2:4, ponownie wychodząc na prowadzenie.
Dzięki zwycięstwu w wyścigu piątym goście objęli prowadzenie, którego nie oddali do końca. Po biegu dziewiątym rezultat spotkania wynosił 23:31. Jakby tego było mało, SPAR Falubaz stracił swojego lidera – Piotra Protasiewicza. Kapitan zespołu tego dnia spisywał się fenomenalnie. W trzech biegach okazywał się bezkonkurencyjny, wygrywając na dystansie z rywali. Po czwartym swoim starcie, kiedy to przegrał z Vaculikiem, już po zakończeniu wyścigu zawodnik niefortunnie upadł na tor, zahaczając o tylne koło Słowaka. „Pepe” nie kontynuował zawodów, a jak się okazało po badaniach w szpitalu, ma złamany obojczyk. Ciężko obecnie powiedzieć kiedy wróci na tor.
W drugiej części zawodów zielonogórzanie rozpoczęli odrabianie strat. W biegu dwunastym Andreas Jonsson i Krystian Pieszczek wygrali 4:2, a w czternastym Duńczycy w barwach Unii: Kenneth Bjerre i Leon Madsen musieli uznać wyższość gospodarzy: Walaska i Jonssona. Przed ostatnim wyścigiem przewaga gości zmalała do dwóch „oczek” i sprawa wyniku spotkania była jeszcze ostatnia. Jednak świetnie spisujący się tego dnia Janusz Kołodziej okazał się lepszy od Pieszczka, który startował za Protasiewicza, a Vaculik od Warda. Mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 43:47.
Przegrana w dużym stopniu komplikuje sytuację SPAR Falubazu, a Unii daje realne szanse na udział w fazie play – off. To jednak nie jedyne zmartwienie zielonogórzan. Wszystko wskazuje na to, że stracą zdobyty punkt bonusowy w Toruniu, a to za sprawą wykrycia u Aleksandra Łoktajewa obecności marihuany. Oprócz tego nie jest znany termin powrotu na tor świetnie spisującego się w tym sezonie Protasiewicza, a przed Falubazem jeszcze ważne mecze wyjazdowe m.in. w Tarnowie i Gorzowie.
Walka o utrzymanie coraz ciekawsza
Jednak nie tylko sytuacja w środkowej części tabeli wydaje się być interesująca. Po zwycięstwach do walki o utrzymanie powracają zespoły z Rzeszowa i Grudziądza. PGE Stal Rzeszów dość nieoczekiwanie wygrała u siebie z K.S Toruń 49:40, co oznacza, że ostatnia drużyna w tabeli zgarnęła 3 punkty meczowe, bo w pierwszym spotkaniu tych klubów torunianie wygrali różnicą tylko sześciu „oczek”. W tym meczu nie obyło się także bez kontrowersyjnych decyzji sędziego. Tak było m.in. w pierwszym biegu, kiedy to na tor upadł przez nikogo nieatakowany i jadący na czwartym miejscu Mirosław Jabłoński. Według sędziego Piotra Lisa zawodnik upadł celowo dlatego został wykluczony i otrzymał czerwoną kartkę, przez co nie mógł startować w pozostałych biegach.
Kontrowersyjnie było również w wyścigu czwartym. Upadek zaliczył Oskar Fajfer, który również otrzymał czerwoną kartkę i obie drużyny startowały w sześcioosobowych składach. Losy spotkania rozstrzygnięte zostały w wyścigu czternastym, kiedy to Chris Holder i Kacper Gomólski wygrali 2:4 z parą gospodarzy, jednak goście tracili do rzeszowian 5 punktów i stało się jasne, że dwa punkty meczowe zostają w Rzeszowie. Kwestią otwartą był natomiast bonus, jednak świetnie spisujący się tego dnia obcokrajowcy: Peter Kildemand i Kenni Larsen nie dali szans gościom i wygrali podwójnie, dzięki czemu bonus został w Rzeszowie. W szeregach gospodarzy liderami byli wspomniani Duńczycy, a także Greg Hancock. W drużynie K. S Toruń najlepiej spisali się Holder i Adrian Miedziński, ale i od nich kibice mogli oczekiwać więcej.
Drużyna z Grudziądza pokonała na własnym torze Betard Spartę Wrocław 47:43, choć przewaga gospodarzy przed biegiem dwunastym wynosiła już 10 „oczek”. Goście jednak nie zamierzali odpuszczać, wygrali dwa kolejne wyścigi 1:5 i sprawa wyniku przed ostatnią odsłoną spotkania była otwarta. Ostatecznie MRGARDEN GKM Grudziądz wygrał, a do zwycięstwa przyczyniła się postawa trzech zawodników: Tomasza Golloba (10 punktów i 2 bonusy), Rafała Okoniewskiego i Artioma Łaguty (obaj po 13 „oczek”). Dla ekipy z Wrocławia najwięcej punktów zdobyli: Maciej Janowski (10+1), Tai Woffinden (11) i największe zaskoczenie – młodzieżowiec Maksym Drabik (10+3)
Lider lepszy od mistrza
W ostatnim meczu 11. kolejki Fogo Unia Leszno pokonała na włąsnym torze drużynę MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów 48:42. Sam mecz był wyrównany do połowy zawodów, następnie gospodarze osiągnęli bezpieczną przewagę, którą kontrolowali. Po tym spotkaniu wiadomo, że gorzowska Stal praktycznie nie ma już szans na obronę mistrzowskiego tytułu sprzed roku. Oprócz tego gorzowanie muszą jeszcze obronić miejsce w ekstralidze, bo mają tyle samo punktów w tabeli co Rzeszów i Grudziądz.
W szeregach gospodarzy świetnie pojechał Nicki Pedersen, który tylko raz musiał uznać wyższość rywala, a także Piotr Pawlicki, który wywalczył 10 „oczek” i bonus. Wśród gorzowian najlepiej zaprezentował się Matej Zagar, zapisując na swoim koncie 11 punktów.
Liderem PGE Ekstraligi pozostaje nadal Fogo Unia Leszno, która ma 6 punktów przewagi nad drugą drużyną z Wrocławia. Na trzecim miejscu jest SPAR Falubaz, jednak na dniach sytuacja ta może ulec zmianie. Wszystko wskazuje na to, że zielonogórzanie za sprawą odebranych punktów Aleksandra Łoktajewa stracą bonus za dwumecz z K.S Toruń, przez co spadną na czwarte miejsce. Obecnie maja 14 „oczek”, tyle samo co torunianie.
Na piątym miejscu jest zespół z Tarnowa, który ma 11 punktów, a ostatnie miejsca zajmują drużyny z ośmioma punktami w tabeli, czyli ekipy z Gorzowa, Grudziądza i Rzeszowa.
Źródło: sportowefakty.pl
Fot. Damian Zatorski/wMeritum.pl