Dzisiaj mija dziesięć lat od tragicznego wydarzenia, które wstrząsnęło siatkarskim światem. W wypadku drogowym na autostradzie A2 w Griffen, koło Klagenfurtu zginął reprezentant Polski – Arkadiusz Gołaś.
Czas mija nieubłaganie, to już dziesiąta rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia, który był jednym z największych polskich siatkarskich talentów, zawodnik o „stratosferycznym zasięgu”, prywatnie – osoba skromna, stroniąca od blasku fleszy.
Jego życie i kariera zostały zakończone, zanim tak naprawdę się zaczęły. W wieku 24 lat miał na koncie 4 medale mistrzostw Polski, 141 występów w seniorskiej reprezentacji Polski oraz szerokie uznanie wśród wielu zagranicznych trenerów, czego owocem był transfer do jednego z najlepszych klubów na świecie – Lube Banca Macerata. To właśnie w drodze do nowego klubu, samochód prowadzony przez żonę uderzył w betonową ścianę na austriackiej autostradzie A2 na wysokości miejscowości Griffen koło Klagenfurtu. Siatkarz zmarł na miejscu, żona trafiła do szpitala.
Czytaj także: Arkadiusz Gołaś. To już 10 lat...
Nie zapomnieli o nim kibice i działacze. Od dziesięciu lat organizowany jest memoriał jego imienia, który w październiku tego roku po raz trzeci odbędzie się w Murowanej Goślinie. Nie zapomnieli również przyjaciele z boiska. Na ceremonię wręczania medali za v-ce mistrzostwo świata w 2006 roku, polski zespół wyszedł w jednakowych koszulkach z numerem 16, z którym grał Arek. Raul Lozano, trener naszej drużyny z 2006 roku, poświęcił temu wydarzeniu kilka słów w swojej autobiografii: „Nigdy nie czułem takich emocji jak wówczas, gdy stanęliśmy na podium i ściągnęliśmy dresy – wszyscy mieliśmy koszulkę z numerem 16. To nasz hołd złożony najlepszemu z nas wszystkich, Arkowi Gołasiowi, człowiekowi, którego nie zapomnimy.” My-kibice również o nim nie zapomnimy.