16 września jest bardzo smutną datą, jeśli chodzi o polską siatkówkę. W ten właśnie dzień w 2005 roku w wypadku samochodowym zginął jeden z najlepiej zapowiadających się siatkarzy – Arkadiusz Gołaś.
Zawodnik rozpoczął swoją karierę mając zaledwie siedem lat. W 1991 roku przystąpił on do zespołu UKS-u Olimp Ostrołęka. Tam Gołaś zbierał pierwsze siatkarskie szlify. W 1996 roku postanowił on przenieść się do MKS-u MOS Woli Warszawa, gdzie przez cztery lata zdobywał on pierwsze drużynowe sukcesy, m.in. mistrzostwo Polski juniorów.
Jego talent docenili włodarze AZS-u Częstochowa, proponując kontrakt 19-latkowi. Niemalże od razu środkowy stał się czołową postacią zespołu, wyróżniając się swoimi walorami technicznymi. Cztery wspaniałe lata pod Jasną Górą okraszone były licznymi sukcesami. AZS zdobył bowiem w tym czasie cztery medale mistrzostw Polski – trzy srebrne i jeden brązowy. Talent siatkarza coraz bardziej się klarował, dzięki czemu otrzymał on ofertę z Serie A, która w tym czasie była zdecydowanie lepszą ligą od polskiej.
W międzyczasie rozpoczął on swoją przygodę z reprezentacją, wraz z którą miał okazję uczestniczyć podczas Igrzysk Olimpijskich w Atenach. Niestety nie dane było mu zdobyć z kadrą żadnego poważnego sukcesu.
Gołaś od razu przystał na propozycję z Italii i w sezonie 2004/2005 zasilił on szeregi Sempre Volley Padwa. rzez jeden sezon wyrobił on sobie nazwisko we Włoszech, co skutkowało tym, że zgłosili się po niego działacze Lube Banci Maceraty. Środkowy błyskawicznie podpisał kontrakt, który miał być przepustką do wielkiej siatkówki i kariery. Miał, lecz zawodnik nigdy nie zadebiutował w nowych barwach…
16 września, zaledwie trzy miesiące po ślubie z Agnieszką Dziewońską, podczas podróży do Włoch na austriackiej autostradzie, samochód prowadzony przez żonę siatkarza uderzył w betonową ścianę. Gołaś zmarł na miejscu, natomiast jego małżonka została przetransportowana do szpitala. Później to ona została uznana za winną wypadku, otrzymując karę pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, zakaz przez rok prowadzenia pojazdu oraz 1000 złotych grzywny. Jej strata była jednak dużo większa…
Do dziś wspomnienia i samo nazwisko Gołaś wywołuje wiele emocji u jego bliskich przyjaciół m.in. Krzysztofa Ignaczaka, który był nawet świadkiem na ślubie swego przyjaciela. Wiele osób z siatkarskiego środowiska przyznaje, że oprócz umiejętności sportowych, środkowy był przede wszystkim wielkim człowiekiem. Tym bardziej trudno było się pogodzić z jego stratą.