W programie „W punkt” telewizji Republika, Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego przyznał, że Marian Kowalski zaczął wspierać konkurencję dla Ruchu Narodowego – partię KORWiN.
W trwającej około 20 minut rozmowie, Katarzyna Gójska-Hejke pytała prezesa Ruchu Narodowego – Roberta Winnickiego między innymi o sojusz Ruchu Narodowego z Ruchem Kukiza. „Na listach ruchu Kukiza jest kilkudziesięciu działaczy Ruchu Narodowego, w zależności jest jedna osoba, dwie, trzy osoby. Mniej więcej w całym kraju w większości okręgów są działacze Ruchu Narodowego, albo przez nas popierani. Starliśmy się, aby jak najwięcej naszych ludzi, naszych struktur i naszych wyborców mogło zagłosować na swojego kandydata na listach Kukiza” – odpowiadał Winnicki.
Prezes Ruchu Narodowego pytany o stratę Mariana Kowalskiego, odpowiedział: „Jeśli chodzi o Mariana Kowalskiego zaczął wspierać inną opcję, naszą konkurencję, czyli Partię KORWiN. Były czynione starania, żeby rozbić nasz sojusz z ruchem Kukiza, różne telefony, namowy, pokusy itd. Generalnie się to nie udało, ponieważ struktury Ruchu i gremia – Rada Polityczna, pełnomocnicy wojewódzcy – zostali. Natomiast rzeczywiście jest to jakiś minus, że nasz kandydat na prezydenta zachował się w ten sposób. No ale cóż, każdy jest wolnym człowiekiem”.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #1. Pastor Paweł Chojecki: Korwin, Braun, Kukiz - nie odpuszczamy nikomu. Stracilibyśmy wiarygodność
Przypomnijmy, ze Marian Kowalski startujący z ramienia Ruchu Narodowego na urząd Prezydenta RP, dosyć dosadnie skomentował rezygnację z list Kukiza: „Osobiście z otrzymanej propozycji byłbym zadowolony, ale nie będę kandydował na znak solidarności z tymi ludźmi, którzy zostali „wycięci” kosztem tych, którzy wcześniej reprezentowali inne partie. Nie zgadzam się na to. Cała antysystemowość Ruchu Kukiza zostanie zdemaskowana po ogłoszeniu jego list wyborczych. Wszyscy zobaczą wtedy, że to jedna wielka ściema”
Jak widać po wyżej zamieszczonych wypowiedziach, konflikt pomiędzy Robertem Winnickim a Marianem Kowalskim nie został zażegnany, pytanie tylko czy publiczne żale to dobre miejsce na tego typu rzeczy?