Jego postać budzi ogromne emocje i zazwyczaj są one skrajne. Wygłasza mocne, radykalne sądy i nie oszczędza nikogo. Wspólnie z Marianem Kowalskim, w założonej przez siebie internetowej telewizji „Idź pod prąd”, prowadzi program publicystyczny, który ogląda coraz więcej widzów. Jest pastorem protestanckiego Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie. Specjalnie dla Was postanowiliśmy porozmawiać z Pawłem Chojeckim!
Damian Zieliński: Na początku chciałbym zapytać pastora, skąd pomysł stworzenia internetowej telewizji? Początkowo, z tego co pamiętam, wyglądało to bowiem tak, że przygotowywaliście po prostu krótkie relacje z różnych wydarzeń, czy dwudziestokilkuminutowe rozmowy z Marianem Kowalskim. Postanowiliście jednak pójść dalej.
Paweł Chojecki: Powstanie Telewizji Idź Pod Prąd wzięło się z… potrzeby życia codziennego. Wcześniej nadawaliśmy różne programy „akcyjne” i wydawaliśmy czasopismo „Idź pod prąd”. Niestety, media głównego nurtu zarówno te bardziej rządowe, jak i prywatne typu Telewizja Republika, TV Trwam, udawały, że nas nie ma. Wówczas stwierdziliśmy, że musimy zbudować swoje media, żeby móc dotrzeć do Polaków z przekazem łączącym biblijne chrześcijaństwo z patriotyzmem. To dłuższa historia, ale rozumiem, że chodzi Panu również o ostatni okres.
Tak, dokładnie. Chodzi mi właśnie o dynamiczny rozwój interaktywnej telewizji, którą możemy oglądać w obecnej formie.
To było dokładnie rok temu, kiedy dojrzeliśmy do codziennego nadawania programów na żywo. Wtedy właśnie Marian Kowalski został odstawiony na boczny tor przez swoich kolegów z Ruchu Narodowego jako już niepotrzebny rekwizyt po kampanii prezydenckiej. Przedstawiciele RN dogadali się z Kukizem, zostawiając Mariana całkowicie na marignesie życia politycznego. Do tego przydarzyła mu się poważna kontuzja kolana, która uniemożliwiła mu pracę w charakterze instruktora sportowego oraz ochroniarza imprez muzycznych.
O to również chciałem zapytać. Można powiedzieć bowiem, że pan Marian stał się w pewnym sensie filarem Waszej telewizji. Da się zauważyć, że telewizja od strony politycznej jest budowana wokół jego postaci.
Mamy takie podejście do pracy, że jeśli nie ma zespołu, nie ma sukcesów. Oczywiście w zespole są liderzy. Marian Kowalski jest absolutnie politycznym filarem naszego środowiska, ale gdybyśmy nie mieli gotowej drużyny, która przez około 10 lat medialnej służby nauczyła się rzemiosła, to może by potrwało to tydzień czy dwa, ale nie cały rok. Dziś nadajemy po kilka programów dziennie.
No właśnie. Uprzedził pastor moje pytanie. Chciałem zapytać, jak w tej chwili wygląda cała struktura telewizji? Nadajecie cykliczne programy, emitujecie serwisy informacyjne oraz ten główny program, w którym pastor występuje razem z Marianem Kowalskim. Domyślam się więc, że nad całym przedsięwzięciem pracuje cały sztab ludzi. Jak to wygląda od kulis?
Specjaliści od telewizji, z którymi od czasu do czasu mamy kontakt, są zdziwieni, że robimy tak dużo tak skromnymi środkami. Mam na myśli przede wszystkim liczbę zaangażowanych osób. Przy produkcji tego typu programów udział bierze około dziesięciu do dwudziestu osób, u nas w przypadkach wyjątkowych robi to nawet jedna osoba, ale zwykle są to cztery osoby. Oczywiście pomagają nam również osoby poza studiem. Cechą naszej telewizji jest bowiem duża interaktywność. Podczas każdego programu jest czat, gdzie prowadzimy dyskusję z widzami, a część z nich zdalnie angażuje się w pracę w telewizji.
A finanse? Całe to przedsięwzięcie kosztuje. Z tego, co się orientuję to utrzymujecie się raczej z pieniędzy wysyłanych przez widzów…
Bez raczej!
No tak. Chodziło mi o to, czy nie macie żadnych innych sponsorów. Mam na myśli m.in. firmy, które mogłyby wykupić w Waszej telewizji reklamę.
Do zeszłego roku pieniądze pochodziły z naszej kieszeni. Angażowaliśmy swój czas, zdolności, ale także pieniądze. Działalność codzienną zaczęliśmy zaś od dziesięciodniowego eksperymentu, na który udało mi się namówić Mariana Kowalskiego. Celem finansowym tego przedsięwzięcia było wsparcie Mariana, któremu koledzy z Sejmu niestety nie przyszli z pomocą, kiedy znalazł się w dramatycznej sytuacji życiowej. Wpadłem wtedy na pomysł: zwróćmy się do tych, którzy Mariana słuchają i podziwiają. Niech naród odpowie darem wdzięczności dla tego, który od dwudziestu lat wiernie mu służy na ulicach, placach, czy w Internecie. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu zebraliśmy wówczas 36 tysięcy złotych w 10 dni!
Muszę przyznać, że to ogromne pieniądze i ja również oglądając ten program byłem zaskoczony. 30 tysięcy…
36!
No tak (śmiech).
A jeszcze zostało kilka dni do końca miesiąca! Łącznie uzbieraliśmy 42 tysiące. Po 10 dniach eksperymentu powiedzieliśmy naszym widzom: „Chcecie, żeby ta telewizja funkcjonowała? Wiecie już, co chcemy Wam przekazywać: jakie treści, w jakiej formie, na co nas stać. Teraz prosimy Was o to, byście przejęli na siebie przynajmniej część finansowania telewizji”. I tutaj znowu zaskoczenie! Znowu szok! Marian zarabia mniej więcej tyle, co poseł, a dodatkowo nasi widzowie przeznaczają 20-30 tysięcy złotych miesięcznie na funkcjonowanie telewizji. Zakupiliśmy sprzęt…
… i muszę przyznać, że dziś jakościowo wygląda to zdecydowanie lepiej niż na początku.
Oczywiście! Kupiliśmy nowe kamery, komputery, miksery i inne szmery-bajery. Jakość obrazu poszła w górę. Niebawem będziemy mieli dwa studia i naszą ambicją jest, by odpalić program codzienny od 12:45 do 18:15 na żywo. Oczywiście my z Marianem nie będziemy tyle godzin gadać, bo to by się wszystkim znudziło, ale pojawią się też inne ciekawe programy i osoby. Ramówkę można zresztą już sprawdzić na stronie idzpodprad.pl.
Wracając do wcześniejszego pytania o sponsorów, odpowiadam: nie, nie mamy żadnych dodatkowych źródeł finansowania. Ani żaden reklamodawca, ani żadna partia polityczna, ani żadna siła żydo-masońska czy agenturalna nas nie wspiera. Przegląd naszych finansów można co miesiąc zobaczyć na naszej stronie internetowej. Część naszych pracowników dalej pracuje jako wolontariusze, np. ja, ponieważ nie biorę wynagrodzenia z telewizji, utrzymuje mnie Kościół Nowego Przymierza w Lublinie.
Chciałbym odnieść się do programów, które nadajecie na antenie Waszej telewizji, a w szczególności do audycji Kowalski & Chojecki NA ŻYWO. W trakcie programu pada wiele mocnych opinii, czy sądów. Dość wspomnieć o karze śmierci dla Tuska, o której pisał chyba nawet „Super Express”, czy o zarzutach wobec Janusza Korwin-Mikkego o agenturalną współpracę z Rosją. Czy te wypowiedzi są prawdziwym odzwierciedleniem Waszych poglądów, czy niekiedy są nastawione po prostu na wywołanie tzw. „szumu medialnego”, który pomaga w przebiciu się do szerszego audytorium?
To są nasze autentyczne poglądy. Myślę, że szczególnie nasi stali widzowie cenią sobie autentyczność. My niczego nie udajemy, mówimy to, co myślimy. Za pomocą naszego przekazu spotykamy ludzi, którzy myślą podobnie. Kiedy natrafiają na nasz program, nagle z radością stwierdzają: „Nie jestem sam! Ktoś rzeczywiście myśli podobnie i to nie ja zwariowałem, to świat zwariował!”. Jesteśmy również świadomi, że do poważnych problemów trzeba używać ciężkich słów. Jeśli w Smoleńsku mieliśmy do czynienia z zamachem, jeśli polska strona współpracowała z rosyjską, by wystawić naszą delegację na strzał, to ci, którzy za to odpowiadają, powinni zapłacić głową. To jest moje przekonanie. Za zdradę stanu i doprowadzenie do masowego morderstwa polskiej elity żadna inna kara według Biblii nie jest wystarczająca.
Rozumiem. Chciałbym dopytać jeszcze o rzecz, która z pewnością interesuje internautów. W programie Kowalski&Chojecki bardzo często obrywa się przedstawicielom prawej strony sceny politycznej. Pastor wspominał już o Ruchu Narodowym, ja mówiłem o Korwinie, a dodałbym do tego jeszcze Grzegorza Brauna, czy Pawła Kukiza, który może stricte prawicowy nie jest, ale postrzegany jest jako antysystemowy działacz polityczny. Czy nie obawiacie się, że postępując w ten sposób po prostu okroicie sobie potencjalnych widzów? To środowisko jest przecież bardzo mocno powiązane i często bywa tak, że jedna osoba sympatyzuje z kilkoma przedstawicielami szeroko rozumianej prawicy.
Nie obawiamy się tego. Rozszerzając odpowiedź, dodam, że naszym celem nie jest tylko gromadzenie widzów. Ludzie, którzy nas oglądają, szanują nas za mówienie prawdy. Gdybyśmy komuś odpuścili na takiej zasadzie, że nie chcemy zrażać tego czy tamtego środowiska, gdybyśmy przestali mówić prawdę o każdym i o wszystkim, stracilibyśmy wiarygodność, a to jest ta wartość, która nas wyróżnia spośród wszystkich środowisk, które Pan wymienił.
Krótkie odniesienie do Grzegorza Brauna. Jakiś czas temu w internecie rozpętała się afera. Wam zablokowano kanał na YouTube, zaś w stronę Brauna padły oskarżenia, że stoją za tym ludzie z jego środowiska. My opisywaliśmy całą sprawę, a po jakimś czasie otrzymaliśmy na maila wiadomość od pana Piotra Korczarowskiego, założyciela eMisjaTV, który zapewniał, że Grzegorz Braun z całym zamieszaniem nie ma nic wspólnego (więcej TUTAJ). Sprawa miała dotyczyć tego, że w swoich programach wykorzystywaliście materiały z kanału, bodajże Sumienie Narodu, bez zgody autorów. To zostało zgłoszone i na tej podstawie YouTube zablokował kanał IPP.
Donieśli na nas, czy nie donieśli?
W tej kwestii donieśli.
No to tyle w temacie. Następne pytanie poproszę.
Dobrze. Interesuje mnie, czy obecnie na polskiej scenie politycznej istnieje jakakolwiek formacja polityczna, do której pastorowi najbliżej. Oglądając programy Kowalski & Chojecki NA ŻYWO zaraz po zwycięstwie PiS-u w wyborach można było odnieść wrażenie, że pastor może nie sympatyzuje, ale popiera i daje kredyt zaufania tej partii. Jak to wygląda w tej chwili?
Nie ma takiej formacji. Jeżeli chodzi o moje poparcie dla PiS-u, to wynika ono z pragmatyki, a nie z ideologii. Nie ma w Polsce nic lepszego do powstrzymania zalewu lewactwa, które już praktycznie triumfowało pod rządami PO i PSL-u. Jeżeli mowa o jakimś punkcie odniesienia, to chyba najbliższa byłaby mi amerykańska „TEA Party”, czyli „Partia herbaciana”, która w wyborach występuje w ramach Partii Republikańskiej. Oczywiście przedstawiciele tej partii podkreślają swoją niezależność, ale gdy dochodzi do wyborów dwupartyjnych, stają po stronie Republikanów. To, co robimy, jest chyba najbliższe takiemu układowi. PiS traktujemy z dużą rezerwą jako molocha przypominającego Partię Republikańską. Nie zgadzamy się ze sporą częścią tego, co PiS robi, ale w konflikcie konserwatyzm-lewactwo stajemy po stronie konserwatyzmu, do którego odwołuje się partia Jarosława Kaczyńskiego.
No właśnie. Przy okazji. Trochę czasu już minęło od kiedy PiS rządzi, więc można pokusić się o oceny. Jak pastor postrzega politykę prowadzoną przez tę partię? Zarówno w kwestiach gospodarczych, jak i, nazwijmy je, światopoglądowych.
Pod względem gospodarczym PiS oceniam bardzo źle. Najwyżej oceniam zmiany geopolityczne, które PiS wprowadza. Mówię tutaj o trwałej obecności zachodnich wojsk sojuszniczych na polskiej ziemi. To się nie udało od czasów II wojny światowej. Jedyne wojska, które stacjonowały w Polsce, to wojska rosyjskie, które nas okupowały. PiS, a dokładniej minister Macierewicz, doprowadza teraz do odwrócenia Jałty. NATO do tej pory było paktem, który nie miał nawet planów przyjścia nam z odsieczą! Był to papierowy sojusz, a Polska, zgodnie z życzeniem Moskwy, miała być „ziemią niczyją” między Wschodem a Zachodem. To, co zrobił PiS, to odwrócenie jałtańskiego porządku oddającego nas w rosyjską strefę wpływów. Przechodzimy wreszcie do strefy amerykańskiej. W czasach komunizmu ludzie o tym marzyli. Ja już mam pięćdziesiąt parę lat, Marian podobnie, zażyliśmy więc „błogosławieństw” ruskiego mira. Chęć wyjścia spod kurateli Moskwy towarzyszy nam od samego początku naszej działalności politycznej. Mówiliśmy o tym ponad 15 lat temu, że zamiast wchodzić do Unii Europejskiej powinniśmy wejść w dwustronny sojusz gospodarczy z USA lub wejść do NAFTY. Marian założył nawet wówczas, byliśmy wtedy w UPR, takie stowarzyszenie, co więcej, nawet Korwin-Mikke o tym mówił. Teraz mówi o Moskwie, mówi o Chinach, wtedy udawał, tak to oceniam z perspektywy czasu, proamerykańskiego polityka. My natomiast byliśmy proamerykańscy i jesteśmy proamerykańscy, nic się nie zmieniło.
Czyli jeżeli chodzi o PiS – geopolityka na plus. A co pastor, który działa przecież w sferze medialnej, powie o Telewizji Publicznej? Dobra zmiana?
Telewizji nie oglądam. Uważam, że jest ona budowana w celu ogłupiania mas, więc nie tracę na nią czasu. Jedyne programy, które niekiedy oglądam, to te prowadzone przez Michała Rachonia. Uważam, że ten człowiek faktycznie wniósł nową jakość do TVP. Reszta jest dla mnie bez wielkich zmian.
Ostatnie pytanie dotyczy przyszłości. Czy macie w planach, pastor, pan Marian Kowalski, który przecież w działalność polityczną angażował się przez wiele lat, oraz skupiony wokół Was ruch społeczny, z czasem, gdy wszystko powiedzmy się „scementuje”, aktywnie zaangażować się w politykę?
To jest trudne pytanie, ponieważ ono wymagałoby znajomości przyszłości. Nie wiemy, jak przyszłość się będzie rozwijać.
Tak, rozumiem. Generalnie chodzi mi o to, czy gdzieś w głowach kiełkuje taki pomysł.
Zakładając, że sytuacja będzie rozwijać się tak jak teraz, odwołam się do tego, co Marian Kowalski powiedział w ostatnim programie w 2016 roku. Mówił wówczas, że widzi potrzebę powstania na polskiej scenie politycznej bytu zbliżonego do wspomnianej przeze mnie „TEA Party”, czyli partii o charakterze republikańskim z silnym nastawieniem wolnościowym. Chcielibyśmy, żeby taka partia kiedyś w Polsce powstała. Zakładamy, że ona będzie miała początkowo niewielkie poparcie, rzędu tego, jakie ma w tej chwili Kukiz, czyli gdzieś tam 10-15%. Nie mogłaby więc samodzielnie sprawować rządów (oczywiście celem każdej partii politycznej powinno być w końcu objęcie rządów). W pierwszej fazie swojej działalności powinna wspierać to, co robi dzisiaj PiS lub to, co się wykluje z PiS-u, bo tu różne scenariusze mogą przecież powstać.
Mam wrażenie, że dzisiaj PiS jest silny słabością opozycji, a trochę obawiam się, że pomysły socjalne tej partii mogą na dłuższą metę nadwyrężyć budżet i…
… i zniechęcić elektorat małych i średnich przedsiębiorców, czyli ludzi ceniących sobie wolność osobistą. Z różnych powodów, m.in. ze względu na odciągnięcie przez Korwina młodych ludzi o poglądach wolnościowych i zbudowanie niechęci wobec PiS-u w tym środowisku, partia Jarosława Kaczyńskiego jest mocno etatystyczna. Chce, żeby państwo sterowało wszystkimi dziedzinami życia. My absolutnie się z tym nie zgadzamy. To jest szkodliwe, to niszczy tkankę społeczną. Dlatego, gdyby powstała taka partia wolnościowa, republikańska, niezwiązana z agenturą rosyjsko-chińską, mogłaby w przyszłości wpływać na PiS, pokazując swoje rozwiązania. Coś takiego robimy już dzisiaj. Pokazujemy, że pewne rzeczy są złe, że nie wolno ich robić. I rzeczywiście PiS idzie w tym kierunku – nawet niektórzy ministrowie, pani premier czy prezydent szybciutko zajmują się daną sprawą, którą my pierwsi nagłaśniamy. Partia, o której mówiłem, miałaby jeszcze większą siłę przebicia niż nasza telewizja. Z jednej strony dyscyplinowałaby PiS, popychając go do wolnościowych rozwiązań, a w kolejnych wyborach, mając już swoich posłów, mogłaby podejmować inicjatywy ustawodawcze. Przykładem jest to, co zrobił nasz kolega z czasów UPR Bartosz Józwiak w sprawie wniesienia pod obrady Sejmu ustawy o broni i amunicji (obiecaliśmy za to pokazywać go w złotych ramach, co też uczyniliśmy, udowadniając, że potrafimy chwalić dobre posunięcia naszych konkurentów). W tym duchu chcielibyśmy działać w polityce.
Dziękuję za rozmowę!