W 2019 roku planuje się zakończenie budowy połączenia gazowego, który połączy Czechy z terminalem LNG w Świnoujściu. Informacja ta wywołała szybką odpowiedź ze strony Gazpromu, monopolisty w regionie, który do 2021 roku planuje zakończyć rozbudowę magazynów na terenie Moraw.
Polsko–czeskie połączenie gazowe jest efektem wielu spotkań polityków i przedsiębiorców z obu państw. Ostatnie takie rozmowy odbyły się 5 lutego. Czeski minister ds. handlu i przemysłu Jan Mládek spotkał się wówczas z wicepremierem Mateuszem Morawieckim i ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim.
Z ust przedstawiciela czeskiego rządu padła ważna deklaracja: Czechy nie są zainteresowane rozbudową rurociągów Gazpromu przez Bałtyk, opowiadają się za utrzymaniem tranzytu gazu przez Ukrainę.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Według ustaleń, czesko–polskie połączenie terminalem ma obejmować gazociągi Stork II i Moravia (oba planuje się wybudować w 2018 r.) Planowo umożliwią one przesyłanie 13 mln m³ gazu dziennie do Polski i 19,6 mln m³ do Czech. Za realizację projektu odpowiada czeska firma – Net4Gas oraz polska – Gaz System. Koszt realizacji projektu wyniesie około 400 mln euro, część tych środków pokryje unijne dofinansowanie (w ramach programu Connecting Europe Facility).
Na reakcję Gazpromu, nie trzeba było długo czekać. Niedawno rosyjski koncern ogłosił, że podjął decyzję o rozbudowie magazynów na terenie Moraw. Do magazynu w miejscowości Uhrice w tym roku ma być dołączony kolejny w Damboricach. Gazprom zakłada, że cały kompleks magazynowy w 2021 r. będzie w stanie pomieścić 730 mln m³ gazu. Rosjanie przewidują, że dzięki gromadzeniu dużych ilości tego paliwa, będą w stanie skutecznie konkurować cenami z gazem doprowadzanym z polskiego terminalu.