Zbigniew Hołdys, popularny muzyk aktywnie udzielający się w mediach społecznościowych wywołał w nich niemałą burzę. Wszystko w związku z wiadomością, którą wysłał mu jeden z jego fanów. Byłych fanów.
Po kolei. Pewnego dnia na facebookową skrzynkę Zbigniewa Hołdysa przyszła taka oto wiadomość: Zupełnie nie rozumiem, po co się Pan wtrąca do polityki i tak zaciekle broni tych, którzy nie pozwalają odkryć niechlubnej prawdy o wielu niewdzięcznych Polakach. Mieszając się do polityki przekreśla Pan swój dorobek u wielu fanów, którzy słuchają lub słuchali pana muzyki, a mają inne spojrzenie na rzeczywistość. Strzela Pan sobie w kolano, albo nawet oba, głównie kolana finansowe.
Jej autorem był pan Mariusz Jankowski, który, zważając na standardy dyskusji w Internecie, wykazał się nie lada kulturą osobistą oraz umiejętnością jasnego formułowania myśli. Nie ubliżał i nie oczerniał, po prostu merytorycznie skrytykował. Zbigniew Hołdys, który zgodnie z tym co napisał Internauta już dawno opowiedział się po jednej ze stron barykady wewnątrz-narodowego sporu, poczuł się jednak wiadomością urażony.
Co zrobił muzyk? Odpowiedział panu Mariuszowi? Wdał się w głębszą polemikę? A skąd. Hołdys „namierzył” miejsce pracy Jankowskiego, a następnie doniósł na niego do jego pracodawcy.
Salon Toyoty zareagował. Osoba odpowiedzialna za media społecznościowe wyraziła ubolewanie, aczkolwiek podkreśliła, iż firma zatrudniając osoby do pracy nie weryfikuje ich poglądów politycznych. Bardzo proszę nie utożsamiać naszej firmy a tym bardziej marki z tym, co prywatnie umieścił nasz pracownik – odpisał pracownik TOYOTA Fietz Poznań.
Hołdys oczywiście odpowiedział.
Zachowanie byłego gitarzysty grupy Perfect wywołało falę komentarzy w mediach społecznościowych. Internauci byli zażenowani postawą Hołdysa. Podobne odczucia miał również Krzysztof Stanowski. Publicysta sportowy oraz założyciel portali Weszlo.com oraz Wyszlo.com, na łamach tego drugiego odniósł się do całej sprawy. Pan Zbigniew totalnie zwariował, bo zaatakował osobę, która była wręcz idealnym internetowym oponentem. Podpisała się z imienia i nazwiska, nie obrażała, normalnie wyraziła swoje zdanie i nawet wstawiła przecinki gdzie trzeba. Gdyby tak miały wyglądać polemiki w internecie – rany, bylibyśmy w raju. Tylko jak mogą tak wyglądać, jeśli rozwścieczony celebryta „uprzejmie donosi” do pracodawcy, że ktoś się z nim nie zgadza? – napisał. I pal licho, że owa firma – Toyota konkretnie – zatrudnia kulturalnego i znającego język polski mężczyznę, który kiedyś słuchał muzyki Zbigniewa Hołdysa, a teraz chce przestać. Nikt nie będzie zajmował się szczegółami. Pan Zbigniew wskazał firmę i kazał się jej tłumaczyć, więc ta musi się tłumaczyć – dodał.
Cały tekst Krzysztofa Stanowskiego znajdą państwo TUTAJ.
źródło: Facebook, niezalezna.pl, Wyszlo.com, wMeritum.pl
Fot. Wikimedia/Sławek; pexels.com