Lech Wałęsa na antenie TVN24 komentował wydarzenia jakie towarzyszyły uroczystemu pogrzebowi „Inki” i „Zagończyka” w Gdańsku 28 sierpnia. W rozmowie zasugerował możliwość stworzenia własnej „samoobrony”, która miałaby pełnić rolę bojówki.
– Nie pozwolimy sobie ubliżać i nie pozwolimy się bić. Jeśli ktoś prowadzi do wojny domowej, to druga strona zorganizuje się podobnie i zobaczymy. Ostrzegałem od początku, że grozi nam wojna domowa i jeśli tacy ludzie będą tak nieodpowiedzialnie postępować, to nieuchronnie zmierzamy w tym kierunku – mówił Wałęsa.
Swoje demonstracyjne opuszczenie Bazyliki Mariackiej przed zakończeniem Mszy Św. tłumaczył, tym że nie miał zamiaru uczestniczyć w manifestacji politycznej, jaką – jego zdaniem – było wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy. Według Wałęsy podczas uroczystości religijnych, nawet jeśli są one częścią obchodów państwowych powinni występować jedynie duchowni, a nie politycy.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Były prezydent zasugerował też możliwość zorganizowania własnej samoobrony w charakterze bojówki do walki fizycznej – Ja, jako laureat Pokojowej Nagrody Nobla i człowiek pokojowej walki, no nie mogę podjąć decyzji, ale jestem nagabywany, aby powstała linia obronna przed napadami szczególnie z kościołów, aby inni ludzie mogli się bronić w podobny sposób. Nie wiem, co zrobię. To bardzo odpowiedzialna sprawa, ale chyba nie będę mieć wyboru, jak przyzwolić na ochronne zorganizowanie się, bo policja nie broni tych, którzy są napadani i bici. Sprawy są wyjaśnione, sprawy są udowodnione, a więc albo prawo będzie chronione, albo trzeba będzie stworzyć samoobronę do obrony prawa i ludzi, którzy za prawem się opowiadają – tłumaczył.
– Ci bici zorganizują się i odpowiedzą wam w ten sam sposób i będziemy mieć wojnę. Przed którą ostrzegałem i ostrzegam – to się inaczej nie skończy – podsumował Wałęsa.
Źródło: wpolityce.pl
Fot.: Commons Wikimedia/MEDEF