W meczu 3. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów FC Barcelona pewnie rozprawiła się z Manchesterem City 4:0. Starcie ułożyło się po myśli Barcy m.in. dzięki czerwonej kartce Claudio Bravo, ale trzeba przyznać, że w ogólnym rozrachunku ekipie Pepa Guardioli do mistrzów Hiszpanii brakuje jeszcze wiele.
„Przeoczyliśmy detale i zrobiliśmy małe błędy” – powiedział po meczu dla Canal+ Willy Caballero, który po czerwonej kartce Claudio Bravo zmuszony był zastąpić Meksykanina w bramce. Cóż, trzeba byłemu golkiperowi Malagi oddać, że dość bezczelnie określił Leo Messiego, który – choć niski – to detalem nie jest. Argentyńczyk zdecydowanie zrobił dzisiaj różnicę i pociągnął Barcelonę do zwycięstwa, dając raz po raz impuls do ofensywnych akcji swojej drużyny. Festiwal bramek zaczął się w 17. minucie za sprawą właśnie gwiazdy Albicelestes. W polu karnym poślizgnął się Fernandinho, a że właśnie w jego kierunku zmierzała piłka, to wszystko skończyło się dla Anglików katastrofą – do futbolówki dopadł Messi, „położył” Bravo i spokojnie umieścił ją w siatce.
Mimo tak obiecującego początku, pierwsza połowa wcale nie należała tylko do gospodarzy. Manchester raz po raz próbował straszyć defensywę Katalończyków i trzeba przyznać, że akcje te mogły czasami martwić kibiców zgromadzonych na Camp Nou. W 37. minucie pierwszy celny strzał w kierunku „świątyni” Barcy oddał Nolito – wychowanek tego klubu. Piłkę spokojnie odbił jednak Ter Stegen. Chwilę później Niemiec miał dużo więcej problemów. Z katalońską obroną poradził sobie Gundogan, a golkiper miejscowych wyciągnął się jak długi, by lewą ręką „wyjąć” zmierzającą do bramki futbolówkę.
Czytaj także: Niesamowite Derby Madrytu, pogoń Barcy w lidze
W 46. minucie dobrą szansę zmarnował Luis Suarez, po którego strzale piłkę nogami zdołał wybić Bravo. 6 minut później Meksykanin zrobił jednak coś, czego przez spory czas nie wybaczą mu fani z The Etihad. Będąc wysunięty na 20. metr odbił zmierzającą w kierunku bramki piłkę rękoma, za co automatycznie wyleciał z boiska. City grało odtąd w dziesiątkę, co ułożyło mecz po myśli ekipy Luisa Enrique. Już 9 minut później Messi w swoim stylu zszedł z futbolówką do środka i oddał precyzyjny strzał tuż przy słupku. Caballero był bez szans. Gol bliźniaczy do tego z finału LM z 2011 roku, w którym Barcelona pokonała United 3:1.
To był tylko początek katastrofy, jaką sprowadziło dziś na siebie City. Kilka chwil później piłkę niefortunnie wycofał Gundogan, a ta trafiła wprost pod nogi Suareza. Urugwajczyk odegrał ją na piąty metr do Messiego, a ten wie, co w takich sytuacjach należy robić. 3:0. Wynik przesądzony.
W 71. minucie Jeremy Mathieu, który zastąpił w pierwszej połowie kontuzjowanego Gerarda Pique, dostał popularne „żółtko”, a warto o tym powiedzieć z racji tego, co zrobił dosłownie chwilę później. Będąc zdecydowanie spóźnionym i mając wspomnianą kartkę na koncie, Francuz wyciął równo z ziemią śmiało poczynającego sobie dziś Sterlinga, za co obejrzał czerwoną kartkę. Nieodpowiedzialne zachowanie stopera FCB i stan graczy na boisku się wyrównał. Nie zmienia to faktu, że owe wyrównanie nie dało Anglikom zupełnie nic. Nadal mieli ogromne problemy, by wykreować groźną podbramkową akcję. Na domiar złego, w 86. minucie szarżującego w polu karnym Messiego nieprzepisowo zarzymał Kolarov. Karny. Choć jak stwierdził po meczu Caballero – „to Bravo miał większą wiedzę, jak strzelają piłkarze Barcelony” – wybronił on karnego Neymara, rzucając się w odpowiedni róg strzeżonej przez siebie bramki. Już chwilę później jednak Brazylijczyk oszukał bez problemu dwóch graczy City i technicznym strzałem pokonał byłego golkipera Malagi. Cóż, odwet godny podziwu.
Gospodarze do końca starcia kontrolowali przebieg wydarzeń i nie dopuszczali Anglików do swojego pola karnego. Drużyna Enrique pokazała dziś klasę, a także to, w jakim miejscu znajdują się dzisiaj piłkarze Guardioli. Z pewnością była to dla podopiecznych byłego trenera Barcy solidna lekcja futbolu z najwyższej europejskiej półki. Pokazała, jak wiele dzieli mistrza Anglii od jego hiszpańskiego odpowiednika.
Drużyny z Primera División są w tym sezonie LM niepokonane, gromadząc dotychczas na swoim koncie 32 z 36 możliwych punktów. Twierdza Camp Nou, odkąd Guardiola opuścił Dumę Katalonii, także pozostaje dla niego niezdobyta. W 2015 roku przyjechał tu z Bayernem. Dotychczasowy bilans bramek – 0:7.
Hiszpańskie drużyny w Lidze Mistrzów – 32/36 punktów. Zero porażek. UEFA umożliwia bardzo fajne rozbieganie przed weekendem.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) October 19, 2016
Buenas noches!
Źródło: wMerirum.pl/Jakub Komincz
Fot.: Wikimedia/Dulond