W meczu 4. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów Legia Warszawa niespodziewanie i w pełni zasłużenie zremisowała z Realem Madryt 3:3. Gole dla warszawiaków zdobywali: Odjidja-Ofoe, Radović i Moulin.
Real Madryt przystąpił do tego meczu w stosunkowo mocnym składzie, pomimo braku kilku podstawowych zawodników defensywy, którzy nie przylecieli do Warszawy m.in. z powodów zdrowotnych. Należeli do nich Sergio Ramos, czy Pepe. „Z przodu” zobaczyliśmy jednak pełen arsenał gwiazd, z Garethem Balem, Karimem Benzemą, Alvaro Moratą i Cristiano Ronaldo na czele. Początek był dla Legii mocno nieudnany, bo już w pierwszej minucie Los Blancos na prowadzenie wyprodził Bale. Walijczyk popisał się kapitalnym uderzeniem zza pola karnego pozostawiając bez żadnych szans Arkadiusza Malarza.
Początek w wykonaniu obrońców Legii, z Michałem Pazdanem na czele, był pomimo bramki całkiem udany. W 17. minuce defensywa legionistów dopuściła jednak do tego, że „głowkę” Vrane’a z linii bramkowej zmuszony był wybijać wspomniany Pazdan. Chwilę później silny strzał Moraty obronił wyciągając się jak długi Malarz.
Czytaj także: 25. kolejka La Liga: Potknięcie Realu, remis w hicie
W 20. minucie w polu karnym szarżował Miroslav Radović, a jego drybling skończył się na lekkim kontakcie z interweniującym Fabio Coentrão. Mimo takich intencji „Rado”, sytuacja ta nie mogła skutkować wskazaniem na „wapno” przez czeskiego arbitra tego starcia. Real kontynuował spokojną, poukładaną grę, bez zbędnego forsowania tempa. Hiszpanie postawili głównie na grę atakiem pozycyjnym.
W 35. minucie na 2:0 podwyższył Benzema. Francuz, po podaniu Bale’a, oddał celny, techniczny strzał przy słupku, z którym Malarz sobie nie poradził. Kilka minut później walka Legii została jednak ukoronowana historyczną bramką. Odjidja-Ofoe zwiódł przed szesnastym metrem jednego z obrońców i oddał efektowny strzał prosto w „okienko” bramki Keylora Navasa. Gola szybko docenili administratorzy oficjalnego konta Ligi Mistrzów na Twitterze:
??? pic.twitter.com/GIhKXXElJL
— Champions League (@ChampionsLeague) November 2, 2016
Do przerwy to Real kontrolował ten mecz, choć Legia czekała na swoją okazję i znalazła ją w końcówce w postaci kapitalnego uderzenie Ofoe. Dobre zawody rozgrywał dotychczas powracający do składu Michał Pazdan, który kilkukrotnie zatrzymywał atakujących drużyny z Półwyspu Iberyjskiego.
Już [o przerwie bardzo groźnie uderzał Guilherme, ale piłka po jego strzale z dystansu minimalnie minęła poprzeczkę. Co się odwlecze, to nie uciecze. W 58. minucie z dystansu zewnętrzną częścią stopy Navasa pokonał niezawodny Radović. Gra układała się dalej – trzeba to powiedzieć jasno – po myśli Wojskowych. Legioniści mogli liczyć na liczne kontry, choć nie każda z nich kończyła się groźną sytuacją pod bramką przyjezdnych. W 83. minucie stała się rzecz, której nie spodziewał się żaden ekspert w przedmeczowym studiach LM. Szybka kontra Legii, odegranie na przedpole Prijovicia i precycyzyjnym strzałem bramkę zdobył Moulin. 3:2. Historia, która dzieje się na naszych oczach.
Już dwie minuty później jednak wyrównanie madrytczykom zapewnił po podaniu Carvajala pewnym strzałem Kovacić. Real chciał pójść za ciosem i w doliczonym czasie mógł jeszcze wyjść na prowadzenie, ale szczęście było po stronie mistrza Polski. W 93. minucie po dośrodkowowaniu Toniego Kroosa piłka znalazła się pod nogami Asensio, którego strzał zatrzymała dopiero poprzeczka bramki Malarza. Chwilę później sędzia zagwizdał w tym meczu po raz ostatni.
Legia wykonała kawał dobrej roboty i w pełni zasłużyła na jeden punkt w tym starciu. Choć jedno „oczko” zbyt wiele legionistom w grupie LM nie pomoże, z pewnością spotkanie to przejdzie do historii polskiego futbolu. Trzech bramek wicemistrzowi Hiszpanii nie strzela się na co dzień. I nie dotyczy to jedynie zespołów znad Wisły.
TAK JEST! BRAWO, DRUŻYNA! ??? #UCL #LEGRM 3:3 pic.twitter.com/Pdpc4VjQzH
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) November 2, 2016
Źródło: inf. własna
Fot.: Wikimedia/Darwinek