Niesamowite widowsko zobaczyli kibice w meczu Premier League pomiędzy Swansea City i Cristal Palace. Choć Łukasz Fabiański wpuścił cztery gole, gospodarze po wspaniałej końcówce wygrali 5:4.
Najpierw Cristal Palace na prowadzenie wyprowadził Wilfried Zaha, który płaskim strzałem pokonał Łukasza Fabiańskiego. Z rzutu wolnego, w 36. minucie, odpowiedział Gylfi Sigurdsson. W drugiej odsłonie „Łabędzie” poszły za ciosem. Dubletem popisał się Leroy Fer.
Gdy fani gospodarzy spokojnie oczekiwal już na końcowy gwizdek, najpierw na kwadrans przed końcem do sitaki trafił Tomkins. a później nadeszła prawdziwa tragedia. W dwie minuty przyjezdni wyszli na prowadzenie – w 82. minucie samobója strzelił Cork, a w 84. na listę strzelców wpisał się Benteke.
Czytaj także: Polska Liga Hokejowa: Pierwsze zwycięstwo SMS-u, przerwany mecz w Bytomiu
W drugiej połowie na placu gry zameldował się jednak Fernando Llorente. I to jego nazwisko na lata zapamiętają fani Swansea, bo właśnie dzięki niemu „Łabędzie” wygrały ten niesamowity mecz. Najpierw, w 90. minucie, Hiszpan pokonał zaskoczonego Hennesseya z kilku metrów. W 93. z kolei były piłkarz m.in. Juventusu Turyn wykorzystał zgranie kolegi i będąc „oko w oko” z bramkarzem przyjezdnych wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Polski bramkarz przy wszystkich bramkach nie miał zbyt wiele do powiedzenia, ale pod względem wpuszczonych goli znajduje się w Premier League na niechlubnym drugim miejscu.
Trzy punkty ekipy Łukasza Fabiańskiego mają szczególne znaczenie, bo Swansea i Cristal Palace to drużyny konkurujące ze sobą w dolnej części tabeli. Walijczycy wciąż mają dwa punkty straty do tak zwanej bezpiecznej stefy. Obecnie okupują przedostatnie miejsce w tabeli. Palace jest z kolei na 16. miejscu, mając jednak tyle samo „oczek” co będące w strefie spadkowej Hull City. To ich piąta porażka z rzędu.
Źródło: inf. własna
Fot.: flickr/Ronnie Macdonald