Czescy producenci i urzędnicy wytaczają kolejne – choć podobne jak poprzednio – działa. Tym razem atakują w mediach nasze służby weterynaryjne – pisze w czwartek „Puls Biznesu”.
Inspekcje każdego kraju unijnego dokładnie kontrolują produkcje żywności – i tę kierowaną na rodzimy rynek, i na eksport, by zapewnić, że jest bezpieczna i najwyższej jakości. Niestety weterynarze nie wszędzie pracują tak, jak powinni, a nasi nie są w stanie skontrolować całej importowanej żywności. Import rośnie dynamicznie i do ciągłego jego monitoringu potrzebowalibyśmy dziesięć razy więcej ludzi – powiedział cytowany m.in. przez portal Czeskiej Telewizji ceskatelevize.cz, Zbynek Semerad, szef Czeskiej Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej.
I wprost wskazał… Polskę, gdzie – jego zdaniem – służby weterynaryjne przechodzą „restrukturyzację i pilnują swoich pozycji zamiast kontroli”.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Jak podaje „PB”, oliwy do ognia dolał jeszcze Miroslav Toman, prezes Izby Spożywców w Czechach, który zaapelował, by czeski rząd zakazał importu z Polski.
Strona czeska nie sygnalizowała nam, żeby do tego kraju miały masowo napływać produkty złej jakości z Polski. Jesteśmy zdziwieni takimi wypowiedziami w mediach. Zachęcamy do bezpośredniego kontaktu, a nie przez prasę – komentuje dla „PB” Krzysztof Jażdżewski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii.
źródło: PAP
Fot. pixabay.com