Medykalizacja w internecie, czyli „zawłaszczanie” cyberprzestrzeni przez zagadnienia medyczne, może przybierać różne formy, a o umedycznieniu internetu świadczy m.in. wzrost liczby stron czy portali poświęconych problematyce medyczno-zdrowotnej – mówi PAP dr n. hum. Magdalena Wieczorkowska.
Medykalizacja to przejaw rosnącego wpływu medycyny na nasze życie – wiele procesów inicjowanych zarówno oddolnie, jak i odgórnie, które powodują, że coś, co do tej pory było niemedyczne, staje się medycznym. Naturalne procesy życiowe stają się zaburzeniami medycznymi, problemy w pracy czy domu rozwiązuje się za pomocą tabletek, a jednostka przestaje być oceniana w kategoriach „dobry – zły”, zaś ocenia się ją w kategoriach „zdrowy – chory”. Medykalizacji podlega m.in. internet.
Jak podkreśliła dr Magdalena Wieczorkowska, kierownik Zakładu Socjologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, o umedycznieniu internetu świadczy wzrost liczby stron internetowych i portali poświęconych problematyce medyczno-zdrowotnej. Badacze, którzy w Stanach Zjednoczonych zajmują się tym zagadnieniem podkreślają, że przyszłość internetu, jeśli chodzi o medykalizację, będzie szła dwutorowo – będzie internet dla zdrowych i internet dla chorych.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
„Będą portale poświęcone tylko i wyłącznie chorobom, diagnostyce, lekom i leczeniu, a druga grupa to są strony internetowe i portale przeznaczone dla osób zdrowych, które chcą zdrowie utrzymywać dalej w dobrej kondycji, poszukujących treści, które będą sprzyjały profilaktyce, prewencji i utrzymywaniu tego dobrego zdrowia” – wyjaśniła.
Innym – jej zdaniem – przejawem medykalizacji jest istnienie forów internetowych, grup wsparcia, które zrzeszają pacjentów cierpiących na określone choroby. „Ma to na pewno swoje bardzo dobre strony, dlatego, że daje możliwość kontaktowania się osobom, które cierpią np. na bardzo rzadkie choroby i są rozsiane po całym świecie. I umożliwiają wymianę doświadczeń i informacji” – oceniła dr Wieczorkowska.
Natomiast z drugiej strony uczestnicy tych forów, czatów, grup wsparcia, to zazwyczaj laicy, czyli osoby niemające profesjonalnego przygotowania. W dodatku – jak podkreśliła specjalistka – nigdy nie wiemy, kto jest naszym „sieciowym” rozmówcą, bo internet zapewnia dużą anonimowość.
„Nigdy nie mamy stuprocentowej gwarancji, że ta osoba rzeczywiście cierpi na daną chorobę i nie wiemy, do jakiego momentu jest to narracja choroby, a gdzie zaczyna się np. kreowanie tożsamości. Bo bardzo dużo osób korzystających z internetu to są osoby, które mają np. skłonności narcystyczne. W związku z tym nie wiemy, na ile to, co oni przedstawiają, jest prawdą i obiektywnym stanem rzeczy, a na ile jest to ich subiektywna kreacja i odczuwanie choroby” – zaznaczyła ekspertka.
Jej zdaniem korzystanie z takich materiałów i informacji może mieć dwojakiego rodzaju konsekwencje. Po pierwsze oczywiście może nam pomóc i może wspierać, bowiem bardzo często pacjenci korzystający z grup internetowych podkreślają, że są to grupy, które dają wsparcie, którego nie daje lekarz. „Bo lekarz podchodzi do pacjenta instrumentalnie i nie interesują go subiektywne, indywidualne odczucia związane z daną chorobą” – dodała.
Według socjolog może się też jednak zdarzać, że pacjent korzystający z takich grup wsparcia, forów, czy po prostu z zawartości internetu, będzie to traktował jako zastąpienie wizyty lekarskiej. „Czyli to nie będzie i/lub wizyta, ale zamiast wizyty, co może opóźnić postawienie prawidłowej diagnozy i też doprowadzić do negatywnych konsekwencji zdrowotnych” – podkreśliła.
Dr Wieczorkowska uważa, że medykalizacja wydaje się być procesem nieuniknionym i wygląda na to, że nikt w społeczeństwie zachodnim jej nie ucieknie. Jednak – dodała – kluczem do zrównoważonego rozwoju tego procesu jest edukacja społeczeństwa i większa świadomość tych pozytywnych i negatywnych kwestii związanych z wpływem medycyny na nasze życie, a także kierowanie się zasadą racjonalności.
„Medykalizacja ma bardzo silny związek z procesami produkcji, konsumpcji i urynkowienia. Mówi się nawet, że zdrowie staje się produktem i jest sprzedawane. Tak samo jak w przypadku reklamy proszku do prania, telewizora czy lodówki, również w przypadku reklamy leków czy usług medycznych konsument musi być świadomy tego, jakie są pozytywne i negatywne strony jej reklamy i konsekwencji ich wyboru. Musi szukać dostępnej wiedzy, tak aby racjonalnie mógł ocenić i dokonać wyboru” – podsumowała dr Magdalena Wieczorkowska.