Witold Mackiewicz był gościem programu „Uwaga!” na antenie TVN. To pierwsza rozmowa z mediami po śmierci syna, który zginął na Nanga Parbat. W niezwykle poruszającym wyznaniu mówi o odwołanej akcji ratunkowej, wygasającej nadziei i tęsknocie.
Elisabteh Revol i Tomasz Mackiewicz wyruszyli na Nanga Parbat 15 stycznia. Niestety, wyprawa na ośmiotysięcznik zakończyła się tragicznie. Himalaiści utknęli pod kopułą szczytową, a Mackiewicz ze względu na zły stan zdrowia nie był w stanie kontynuować zejścia w dół. Ostatecznie w drogę powrotną ruszyła jedynie Revol. W międzyczasie zorganizowana została akcja ratunkowa, w której udział wzięli członkowie polskiej wyprawy na K2: Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala.
Bieleckiemu i Urubko udało się sprowadzić do niższego obozu francuską partnerkę wspinaczkową Tomasza Mackiewicza, Elisabeth Revol. Tam ze sprzętem medycznym czekali Botor i Tomala. Niestety po uzyskaniu informacji o zbliżającym się załamaniu pogody i stanie zdrowia Mackiewicza podjęto trudną decyzję o niekontynuowaniu akcji ratunkowej. Polski himalaista został w górach na zawsze…
Ojciec Tomasz Mackiewicza udzielił pierwszego wywiadu po śmierci syna
Witold Mackiewicz przyznał, że świadomość utraty syna dotarła do niego niedawno. Przyszło to, co mnie uwolniło od nadziei, która się jeszcze gdzieś tliła – wskazuje. Ojciec Tomasza Mackiewicza opowiedział również o uczuciach, które towarzyszyły mu, gdy dowiedział się o przerwaniu akcji ratunkowe na Nanga Parbat.
Czytaj także: Ostatnie chwile Mackiewicza. Co wydarzyło się na Nanga Parbat?
Słowa pana Krzysztofa Wielickiego, że on nie pozwoli, by po Tomka szli, były dla mnie nożem w serce – przyznaje ojciec Witold Mackiewicz.
Mężczyzna przyznaje, że nie jest w tej dziedzinie ekspertem, ale po ludzku ma żal za odwołanie akcji ratunkowej.
– Nie mnie to oceniać, dlatego, że ja nigdy nie byłem powyżej Kasprowego, a na Kasprowym była piękna pogoda. Nie wiem jak w górach jest, gdy jest śnieżyca i minus 40 stopni. Decyzja mogło być słuszna, ale decyzja o odwołaniu chłopaków, którzy siedzieli jeszcze cztery dni pod Nangą, którzy jeszcze mogli podjąć próbę. Tkwił we mnie potężny niedosyt. To był ten nóż w serce. Zabolało strasznie – przyznaje Mackiewicz.
Witold Mackiewicz z Pakistanu otrzymał akt zgonu syna. Jako datę śmierci wspinacza, przejęto 30 stycznia. Ojciec Tomasza przyznaje, że mimo wszystko wciąż nie tracił nadziei.
Gdy w urzędzie stanu cywilnego dowiedziałem się, że jeszcze nie jest gotowy… coś zapukało, a może to się dzieje specjalnie? Żeby coś się zadziało? To, co się często w życiu Tomka wydarzało. Gdy byliśmy przekonani, że Tomka już nie ma, a po miesiącu nagle Tomek objawiał się – mówi.
Zapytany, czy nie wierzy do końca w śmierć syna, odpowiada: Uczucia mówią nie. Rozum mówi tak. Ja go kochałem i kocham. Dla mnie on żyje – dodaje.
Witold Mackiewicz odniósł się również do kwestii ewentualnego pogrzebu swojego syna. Mężczyzna krytycznie odnosi się do tego pomysłu.
Pogrzeb byłby jakimś teatrem. Jeżeli są jacyś ludzie, którzy oferują się, że pójdą po Tomka, to ja mówię „nie”. Niech on tam zostanie, tam gdzie jest – powiedział Witold Mackiewicz.
Cały reportaż można obejrzeć TUTAJ
Źródło: uwaga.tvn.pl, wMeritum.pl