Już w maju przed Arturem Szpilką kolejny sprawdzian. Na PGE Narodowym zmierzy się on z Dominickiem Guinnem. Pięściarz wyznał jak bardzo przeżył poprzednią porażkę z Adamem Kownackim.
Walka „Szpili” z „Baby Face’em” zakończyła się prawdziwą sensacją. Szpilka padł na deski w czwartej rundzie po tym, jak otrzymał prawdziwy grad ciosów od Kownackiego. Nic więc dziwnego, że porażkę przeżył bardzo ciężko.
Mało kto jednak spodziewał się, że przeżycia boksera były tak trudne. Podczas konferencji przed „Narodową Galą Boksu” na PGE w Warszawie wyznał, że dużym wsparciem dla niego była jego narzeczona, Kamila Wybrańczyk. – Byłem w depresji, ciężko było mi z niej wyjsć. Gdyby nie Kamila i moje pieski, to nie wiem, co był robił. Łapałem się wszystkiego, co mogłem. Myślałem już o KSW, chciałem chodzić na grzyby. Dla pięściarzy wszystko wygląda fajnie, gdy się wygrywa. Gdy się przegrywa zostaje się samemu w domu – powiedział.
Czytaj także: Mariusz Wach zażartował z Artura Szpilki. \"Zrobił się purpurowy\" [WIDEO]
Szpilka wyznał jednocześnie, że metody „terapii” jego narzeczonej były nieco brutalne. – Nigdy nie zapomnę tego, gdy Kamila już nie chciała na mnie patrzeć, chodziła na jiu-jitsu, wychodzi z domu, ja leżę w łóżku i ryczę jak małe dziecko, a ona do mnie „wychodzę z domu, bekso”. Zacząłem piszczeć, Kamila trzasnęła drzwiami. Po pięciu minutach stwierdziłem, że tak nie może być – wyznał.
Przed Arturem Szpilką teraz kolejna szansa. Już 25 maja na PGE Narodowym zmierzy się z Dominickiem Guinnem. Amerykanin w całej karierze jeszcze nie przegrał przed czasem.
Czytaj także: Znamy nowe miejsce Polski w rankingu FIFA. Będzie duży spadek!