Wciąż nie udało się odnaleźć pytona tygrysiego, na którego wylinkę natrafiono w miejscowości Gassy pod Warszawą. Zaskakujący komentarz w tej sprawie wygłosiła Maryla Rodowicz, która mieszka w Konstancinie.
Służby od kilku dni przestrzegają przed spacerami w okolicy Konstancina i Piaseczna pod Warszawą. Szczególnie dotyczy to okolic Wisły. W miejscowości Gassy odnaleziono wylinkę węża, który może mieć nawet sześć metrów długości. Prawdopodobnie jest to pyton tygrysi, którego ktoś wypuścił na wolność.
Wąż jest niebezpieczny dla ludzi i zwierząt. Obecnie trwa akcja poszukiwawcza, jednak do tej pory na pytona nie udało się trafić. Mieszkańcy okolic mają uzasadnione obawy o swoje życie.
W rozmowie z „Super Expressem” w całej sprawie wypowiedziała się Maryla Rodowicz, która mieszka w Konstancinie. Piosenkarka wyznała, że najbardziej martwi się nie o siebie, ale o swoje koty. „Mój jeden kotek spędził noc w ogrodzie i myślałam, że został zjedzony. Ja bardzo uważam, ale kotu jakoś udało się wyjść. Nie boję się tego pytona. Prędzej ja go zjem, niż on mnie. Nie boję się o swoje życie, ale boję się o moje koty” – mówiła.
Czytaj także: Pyton tygrysi nad Wisłą to nie żart. Policja informuje o nowych śladach jego bytności
Policjanci z #Piaseczno i #Konstancin apelują o ograniczenie spacerów i ostrożność nad brzegiem Wisły, szczególnie pomiędzy miejscowościami Gassy i Cieciszew. Znaleziono tam wylinkę należącą do pytona tygrysiego. Wąż może mieć nawet do 6 metrów długości. pic.twitter.com/Afo3d5Wlzp
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) July 9, 2018
Czytaj także: Rodzina Kulczyków oficjalnie odcina się od budowy zamku w Puszczy Noteckiej