Czesław Michniewicz, trener młodzieżowej reprezentacji Polski, udał się do Genui, by obserwować Dawida Kownackiego, zawodnika miejscowej Sampdorii, który jest jednym z czołowych zawodników jego drużyny. Tego samego dnia we włoskim mieście doszło do straszliwej tragedii – zawalił się most. W wyniku katastrofy zginęło kilkadziesiąt osób. Jak się okazuje, tą samą drogą jechać miał Michniewicz, który w ostatniej chwili postanowił jednak zmienić trasę.
To jedna z największych katastrof budowlanych w ostatnim czasie. Dwustumetrowy odcinek wiaduktu na autostradzie A10 zawalił się i runął na znajdujące się poniżej tory kolejowe. Most zbudowano w latach 60. i łączył on miasta Genua i Savona we Włoszech. Zaledwie dwa lata temu przechodził renowację.
W wyniku katastrofy zginęło kilkadziesiąt osób, a wiele jest rannych. Wśród nich mógł znaleźć się Polak. Mowa o Czesławie Michniewiczu, trenerze reprezentacji Polski w piłce nożnej do lat 21. Opiekun naszej drużyny narodowej feralnego dnia przybył do Genui, gdzie miał obserwować Dawida Kownackiego, napastnika miejscowej Sampdorii, który stanowi ważny filar polskiej młodzieżówki. Michniewicz zdradza, że jego droga na stadion „Sampy” zaplanowana była przez most, na którym rozegrała się tragedia.
„Po wylądowaniu w Genui strasznie padało. Początkowo mieliśmy jechać do miasta właśnie tym mostem. To główna droga do Genui z lotniska, jedzie się wzdłuż morza. Wiele razy jechałem tą trasą, widok z mostu jest imponujący, jedzie się sto metrów nad ziemią. Mieliśmy znowu nim przejechać, ale przez silne opady deszczu zostaliśmy zmuszeni do obrania innej trasy. Później usłyszeliśmy wielki huk, a gdy przyjechaliśmy do hotelu powiedziano nam, że doszło do tragedii. Całe szczęście, że wybraliśmy inną drogę” – powiedział w rozmowie z portalem sportowefakty.pl.
Wylądowałem dziś w Genui przed godz. 11 i miałem jechać do hotelu tym mostem. Zdecydowały minuty pic.twitter.com/ICnZZ4VQbj
— Czesław Michniewicz (@czesmich) 14 sierpnia 2018
Michniewicz przyznaje, ze cały czas przebywa w hotelu w Genui. Jak opowiada, służby poprosiły go, aby na razie z niego nie wyjeżdżał. „Drogi w całym mieście są zamknięte” – mówi.