Od czasu odejścia z Nowoczesnej o Ryszardzie Petru w polityce słychać nieco mniej. Były lider co jakiś czas pojawia się jednak w mediach, ale nie zawsze powód jest dla niego pozytywny. Tym razem o polityku głośno zrobiło się po tym, jak błędnie zapisał swoje własne nazwisko.
Były lider Nowoczesnej, a obecnie członek koła Liberalno-Społeczni napisał list do Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Dotyczy on zakazu wjazdu na teren Sejmu, jaki otrzymał zarówno on, jak również Joanna Schmidt i Joanna Scheuring-Wielgus. Ma to związek z przewiezieniem w bagażniku samochodu dwóch działaczy obywateli RP na teren Parlamentu.
Ryszard Petru wyjaśnia, że zakaz wjazdu na teren Sejmu miał obowiązywać do końca ostatniego posiedzenia, od którego minął już miesiąc. Tymczasem zakaz nadal obowiązuje, a marszałek Marek Kuchciński nie odpowiedział na pismo, jakie były lider Nowoczesnej przesłał do niego 1 sierpnia.
Petru argumentował, że zakaz wjazdu na teren Sejmu utrudnia mu pełnienie zadań, jakie postawili przed nim wyborcy. „Obowiązujący zakaz utrudnia pracę posła i narusza moje prawa do godnego reprezentowania 129 tys. moich wyborców” – czytamy.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Petru czy Peru?
I pewnie o piśmie nie byłoby tak głośno gdyby nie zabawna literówka, jakiej nie wychwycił poseł. Popełnił bowiem błąd w zapisie swojego nazwiska i zamiast „Ryszard Petru” napisał „Ryszard Peru”. Sytuacja jest o tyle zabawniejsza, że po jednej z wypowiedzi były lider Nowoczesnej był już z tym krajem kojarzony.
Internauci wychwycili w tekście jeszcze jedną literówkę – zamiast informacji „ustnej” pojawiło się słowo „ustanej”.
Zakaz wjazdu na teren Sejmu miał trwać do końca ostatniego posiedzenia.
Minął miesiąc. Zakaz nadal obowiązuje. Na moje pismo z 1 sierpnia Marszałek nie raczył odpowiedzieć.
INie wskazuje podstawy prawnej ani podstawy faktycznej.
Za szykanowanie opozycji też odpowiecie! pic.twitter.com/bqpgUuhzo5
— Ryszard Petru (@RyszardPetru) August 20, 2018