W 2015 roku papież Franciszek przebywał z wizytą na Kubie i w Stanach Zjednoczonych. Podczas pobytu w USA pocałował w czoło roczną wówczas dziewczynkę chorującą nowotwór mózgu. Z czasem guz zupełnie zniknął. Rodzice dziecka twierdzą, że to cud.
Podczas swojej wizyty w USA papież Franciszek gościł m.in. w Filadelfii, gdzie powitał go tłum wiernych. Na spotkanie z Ojcem Świętym przybyli również rodzice ze swoją roczną córeczką cierpiącą na nowotwór mózgu. Franciszek zauważył dziecko w tłumie, podszedł do niego i ucałował je w czoło. Nie miał wówczas świadomości, że dziewczynka choruje na raka, a lekarze nie dają jej większych szans na przeżycie.
Kilka miesięcy później zaczęły dziać się rzeczy niewyobrażalne. Rodzice relacjonowali bowiem, że stan ich dziecka się poprawia, a guz, który wcześniej wydawał się być nieuleczalny, zmniejsza się. W efekcie, trzy lata później, całkiem zniknął.
Czytaj także: Ciche ludobójstwo
„Modliliśmy się o cud, bo to była jedyna nadzieja, którą mieliśmy. Cudem był pocałunek papieża. Bóg pokazał nam, że jest z nami” – mówią rodzice.
Lekarze, którzy diagnozowali chorobę 3-letniej dzisiaj Gianny Masciantonio, są w szoku. Dr Phillip Storm, szef neurochirurgi dziecięcej w jednym ze szpitali w Filadelfii, przyznaje, że operował dziewczynkę, gdy ta miała cztery miesiące. Mężczyzna twierdzi, że gdyby wtedy ktokolwiek powiedział mu, że dziecko dożyje trzech lat i dziś będzie przygotowywać się do pierwszego dnia w przedszkolu – „zwariowałby”. „To nie mogło się zdarzyć” – mówi lekarz.