W Neapolu nie milkną echa napadu rabunkowego na Arkadiusza Milika. Na łamach lokalnego dziennika „Il Mattino” pojawił się kolejny artykuł na ten temat. Tym razem przytoczono komentarze polskiego napastnika.
Atak na piłkarza miał miejsce po meczu Napoli w Lidze Mistrzów, gdy Polak już wracał do domu. Na drodze do miejscowości Vercaturo, gdzie mieszka Milik, około 2 nad ranem drogę miało zajechać mu dwóch mężczyzn na motocyklu. Mieli oni kaski na głowach.
Jeden z nich miał wycelować pistolet w głowę polskiego piłkarza i zmusić go do oddania zegarka marki Rolex. Po spełnieniu żądania, napastnicy uciekli w stronę miejscowości Licoli. Sprawa jest obecnie badana przez policję.
Nie powiedzieli ani słowa
Jak informuje Il Mattino”, po meczu Milik jechał do domu ze swoją narzeczoną. To ona prowadziła. Gdy byli już przed swoją bramą, z ciemności wyłonił się skuter z uzbrojonymi napastnikami.
Czytaj także: Atak na Milika: Koledzy go ostrzegali. Nie posłuchał
Czytaj także: Atak na Milika: Koledzy go ostrzegali. Nie posłuchał
„Ten z pistoletem uderzył nim w zamknięte okno samochodu i nie wypowiadając ani słowa pokazał mi, żeby oddać mu zegarek.” – to słowa Milika, przytoczone w artykule.
Milik: „Czekali na nas”
Polak przyznał, że wszystko działo się tak szybko i niespodziewanie, że teraz nie jest już w stanie podać bliższych informacji o wyglądzie przestępców. Zastanawiające jest, że podczas zdarzenia nie wypowiedzieli ani jednego słowa. Prawdopodobnie chcieli uniknąć rozpoznania z powodu ich akcentu.
„Nie sądzę, aby napastnicy mnie śledzili, ale sądzę, że czekali na mnie pod moim domem wiedząc, że gram mecz w Lidze Mistrzów.” – dodał Milik.